Quantcast
Channel: Zdrowie – Monitor Polski
Viewing all 107 articles
Browse latest View live

Dr Aleksandra Niedzwiecki: Leki przeciwnowotworowe powodują… rozwój raka

$
0
0

Ważny wywiad z dr Aleksandrą Niedźwiecki, bliską współpracownicą dr Ratha) z 2013 roku, który warto przypomnieć. Dr Niedźwiecki tego wprost nie powie, ale zapewne doskonale wie, że jesteśmy truci i to z premedytacją. I nie chodzi tu o pieniądze, a o depopulację i sianie jak największego zniszczenia wśród narodów. W Polsce niestety, jest to szczególnie widoczne. „Epidemia” raka i nieskuteczne leczenie nie jest przypadkiem.
Miałem okazję osobiście poznać dr Niedźwiecki w 2012 roku i nagrać z nią reportaż oraz jej wykład.

 

Dr Aleksandra Niedzwiecki: Leki przeciwnowotworowe powodują… rozwój raka, czyli pacjent w matrixie

Dlaczego wciąż stosuje się chemioterapię, skoro wykazano jej skuteczność na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne. Leki nowotworowe powodują rozwój raka wywiad z dr ALEKSANDRĄ NIEDZWIECKI z Instytutu Medycyny Komórkowej w Kalifornii o firmach farmaceutycznych, chemioterapii, dyskredytowaniu naturalnych leków i drenażu budżetów.

Aleksandra Niedzwiecki jest doktorem biochemii. Współpracowała z dwoma laureatami Nagrody Nobla — prof. Geraldem Edelmanem i dr. Linusem Paulingiem. W Instytucie Linusa Paulinga objęła kierownictwo badań nad chorobami serca. Wspólnie z dr. Matthiasem Rathem rozpoczęła tam badania nad rolą substancji odżywczych w chorobach serca i układu krążenia. Obecnie jest przewodniczącą zarządu i dyrektorem badań Instytutu Medycyny Komórkowej Dr. Ratha w Kalifornii, wiceprezydentem Fundacji Zdrowia Dr. Ratha i prezesem Dr Rath Humanities Foundation. Opublikowała ponad 90 naukowych prac badawczych w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych, jest współautorką rozdziałów książek naukowych i popularnonaukowych. Dr Niedzwiecki jest członkiem American College of Nutrition, zasiada w naukowym zarządzie wydawniczym „International Journal of Oncology”, jest współredaktorką magazynu „Cellular Health Communications” i innych, jak i członkiem wielu organizacji zawodowych: American Heart Association, American Medical Women’s Association, Council on Arteriosclerosis, American Academy for the Advancement of Science.

„ZNAKI CZASU”: Zespół naukowców pod kierunkiem Pani i doktora Matthiasa Ratha dokonał rewolucyjnego odkrycia – poznaliście mechanizmy przerzutów raka i umiecie je kontrolować. Opracowaliście naturalny preparat hamujący metastazę. A to znaczy, że rak został pokonany i pacjent może żyć. To godne nobla, tymczasem ani nobla, ani nawet rozgłosu w mediach. Dlaczego?

ALEKSANDRA NIEDZWIECKI: Szczególna waga naszych badań w dziedzinie raka polega na tym, że skoncentrowaliśmy się na badaniach metastazy – czyli procesu, który jest najniebezpieczniejszym stadium raka. Co więcej, nasze badania nad kontrolą raka ukierunkowane są na biologiczną regulację tego procesu przy pomocy naturalnych substancji. Kierunek ten okazał się właściwy i opracowaliśmy specyficzny zestaw naturalnych składników odżywczych, który jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów raka. To, że rozpad tkanki otaczającej komórki raka jest niezbędny do migracji komórek i inwazji do innych organów, było znane już wcześniej. Myśmy wykazali, że specyficzny zestaw mikroelementów* pozwala kontrolować ten proces w sposób naturalny. Nie ma obecnie żadnej metody wykazującej tak skuteczne kompleksowe działanie.

Chyba nie jest to zaskoczenie, że prasa milczy. Gdyby podobne rezultaty mogły być osiągnięte przy pomocy leku farmaceutycznego, to sytuacja byłaby inna. Substancji naturalnych nie można opatentować i nie gwarantują one tak ogromnych zysków jak leki. A poza tym – czy firmy farmaceutyczne są rzeczywiście zainteresowane wyleczeniem raka? Zarabiają krocie na lekach chemioterapeutycznych i innych, które pacjenci muszą brać, by walczyć z dewastującym wpływem chemioterapii na organizm. Jest to zastanawiające, że chociaż metastaza jest odpowiedzialna za śmierć 9 na 10 pacjentów chorych na raka, to zainteresowanie badaniami metastazy jest znikome. Tylko pięć procent funduszy badawczych w raku jest dedykowane badaniom metastazy. Pytanie: dlaczego?

Jeśli chodzi o Nagrodę Nobla, to bardzo się ona zdewaluowała. Poza tym największą nagrodą dla każdego naukowca jest to, że wyniki badań przynoszą korzyść ludziom.

Medycyna naturalna, szczególnie terapie raka, bywa kojarzona z szarlatanerią. Lekarze uważają ją za nieskuteczną i przestrzegają pacjentów. W USA nawet zabronione są naturalne terapie raka. Dlaczego tak się dzieje?

– Jest to wynik wpływu ogromnego i potężnego lobby farmaceutycznego, które kontroluje medycynę, polityków, media i świat finansowy. Szkoły medyczne kształcą lekarzy w dziedzinie farmakologii, a nie roli żywienia. Młodzi lekarze nie mają dostatecznej wiedzy o tym, jak ważne są mikroelementy dla zdrowia. Poza tym poddani są presji, by nie odbiegać od ustalonych standardów. Spotkałam się ostatnio w USA z taką oto opinią lekarza zapytanego, czy mikroelementy są pomocne jako dodatkowa terapia w raku: „Nie wiem i ten temat mnie zupełnie nie interesuje”. Niestety, nie jest to odosobniona opinia. Może też przynosi psychiczny komfort, gdyż wiedząc, jak bardzo są pomocne naturalne metody, trudno byłoby rekomendować leki, szczególnie te, których działanie jest kwestionowane.

Należy również przyznać, że w dziedzinie medycyny naturalnej pojawiają się też osoby nieodpowiedzialne, promujące metody niepoparte naukowo. Jednak wraz z rozwojem tej dziedziny zostaną one wyparte przez naukowo udowodnione, skuteczne sposoby utrzymania zdrowia i walki z chorobami, bazujące na naturalnych, bezpiecznych i skutecznych związkach naturalnych.

Jakie są naukowe dowody skuteczności naturalnego podejścia do raka?

– Jest ich wiele. Nasza grupa naukowców opublikowała na ten temat ponad 70 prac naukowych, wskazujących, że naturalny zestaw mikroelementów jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów działania raka w ponad 40 różnych rodzajach komórek raka. Publikacje te są dostępne w PubMed – głównym źródle informacji medycznej i naukowej. Wiedza ta jest akceptowana w kręgach naukowych, jako że jesteśmy zapraszani przez redaktorów różnych książek naukowych, by publikować nasze osiągnięcia jako rozdziały w ich książkach.

Dlaczego ten naturalny kierunek nie jest promowany? 20 lat temu dr Rath pokazał światu, jak pokonać choroby serca i układu krążenia, włącznie z cofaniem zmian chorobowych — i to naturalnie! Nikt nie zakwestionował jego badań, a jednak świat medyczny nie wdrożył tych odkryć. W leczeniu nowotworów też macie naukowe dowody i też cisza…

– Dr Rath jasno przedstawił to w wielu swoich wypowiedziach i szeroko na łamach Fundacji Zdrowia Dr. Ratha – jest to biznes z chorób. Naukowo udokumentowane naturalne podejście do zdrowia – skuteczne, lecz niemożliwe do opatentowania – zagraża podstawom ekonomicznym tego biznesu. Nawet firmy farmaceutyczne akceptują wartość substancji naturalnych w zwalczaniu raka – obecnie jest prowadzonych ponad 100 badań klinicznych ze związkami naturalnymi w różnych aspektach tej choroby („Journal of Clinical Oncology” 2009, tom 27, s. 2712-2725). Oczywiście pomyślne rezultaty będą stosowane w sposób korzystny dla biznesu, czyli – chemiczna modyfikacja aktywnych składników, by je opatentować i mieć wyłączność ich sprzedaży za wysoką cenę. Jednoczesne prawne zabranianie dostępu do tych samych naturalnych związków to biznes z chorób.

Czy medycyna rzeczywiście leczy raka? Czy jest jakiś postęp?

– Niestety nie jest on realny, a właściwie postęp jest głównie w promowaniu i triumfalnym ogłaszaniu, że mamy nowy lek, który jest skuteczny w raku. Jednak potem zapada cisza, gdyż po jego wprowadzeniu okazuje się, że skuteczność jest niższa od oczekiwanej lub też żadna. Ale reklama pozwala ściągać nowe fundusze na dalsze badania, które idą w zasadzie w jednym kierunku: niszczenia komórek raka bronią chemiczną. Czas, by zaakceptować fakt, że rak pozostaje w dalszym ciągu drugą przyczyną śmierci i diagnoza raka stale rośnie. Nie można spodziewać się innych rezultatów, robiąc wciąż to samo. Jeśli chodzi o stosowanie chemioterapii jako udowodnionej i skutecznej metody leczenia, to statystyki mówią inaczej. Przegląd skuteczności chemioterapii w 22 rodzajach raka wykazał, że zwiększa ona szanse na pięcioletnie przeżycie tylko o 2,1 procent i w wielu rodzajach raka nie ma żadnej korzyści. Badanie to opublikowane zostało w „Clinical Oncology” 2004, tom 16, s. 549-560. Niestety ta informacja nie trafia do pacjentów, a raczej poddawani są oni presji psychicznej, by tę metodę zaakceptować. Niewiele osób z diagnozą tej choroby ma siłę i wiedzę, by się temu przeciwstawić.

Jak medycyna tworzy statystyki uleczalności nowotworów?

– Wyleczenie zastąpiono „przeżyciem pięciu lat”. Średnio tylko około 60% pacjentów przeżywa pięć lat od diagnozy raka. W raku żołądka jest to 25%, płuc – 17%, trzustki – 5%.

Sumy wydawane na badania nad lekami rosną i statystyki nowotworów też. W Polsce w ciągu 15-20 najbliższych lat przewidywany jest wzrost o 40%, na świecie – według raportu „Lancet Oncology” – aż o 70%. Dwukrotny noblista Linus Pauling, z którym zresztą Pani współpracowała, powiedział, że większość badań nad rakiem to wielkie oszustwo…

– Tak, i sam tego doświadczył, kiedy jego protokół badań klinicznych z witaminą C został zmodyfikowany i statystyczne wyniki zmanipulowane, by wykazać nieskuteczność tej metody. Trudno jest również wprowadzać zmiany metod leczenia, jeśli badania kliniczne z substancjami naturalnymi mogą być przeprowadzane na pacjentach w terminalnym stadium raka, gdy już wszystkie metody konwencjonalne zawiodły.

Jest coraz więcej leków onkologicznych na rynku, ale leczenie wcale nie stało się skuteczniejsze. Jaki jest mechanizm dopuszczania ich na rynek?

– Dopuszcza się leki, które wykazują minimalne skutki pozytywne w badaniach klinicznych na wyselekcjonowanej grupie pacjentów — gdy w badaniach klinicznych powodują zmniejszenie guza nawet o 30%, tylko przez 28 dni i tylko u połowy pacjentów. Jednak każdy pacjent myśli: o, to jest lek, który był testowany i jest skuteczny.

Dlaczego wciąż stosuje się chemioterapię skoro wykazano jej skuteczność na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne.

– Przynosi ogromny profit, a do tego generuje nowe choroby (działania uboczne leków), które potrzebują nowych leków. Jest to spirala zysku — leki przepisywane na leczenie jednej choroby generują nowe, które zwiększają zapotrzebowanie na nowe leki i procedury medyczne. Toksyczność chemioterapii uruchamia całą gamę chorób ubocznych, które leczone są wieloma środkami farmaceutycznymi i intensywnymi terapiami. Mówię o środkach przeciwbólowych łącznie z morfiną, sterydach i innych lekach przeciwzapalnych, antybiotykach, antydepresantach, transfuzjach krwi itd. Chemioterapia też generuje zmiany nowotworowe w komórkach, powodując rozwój nowych rodzajów raka. O tej epidemii i biznesie z chemioterapii piszemy szczegółowo na stronie

Co naprawdę trafia do krwi pacjenta poddanego chemioterapii?

– Najbardziej toksyczne związki chemiczne znane człowiekowi. Pierwszy specyfik stosowany w chemioterapii był pochodną gazu musztardowego, związku używanego podczas I wojny światowej jako broń chemiczna! Ciekłe pochodne tego śmiercionośnego gazu są do dzisiaj stosowane w leczeniu pacjentów chorych na raka: mechloroetamina, cyklofosfamid, chlorambucyl, ifosfamid. Istnieje także kilka innych grup wysoce toksycznych substancji aplikowanych pacjentom. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych związków jest to, że powodują one uszkodzenia DNA, w cząsteczkach dziedziczenia w jądrze komórkowym, oraz wpływają na inne podstawowe procesy biologiczne zachodzące w komórkach naszego ciała. W chemioterapii niszczone są wszystkie komórki w ciele pacjenta, też te zdrowe, stąd podejście to przypomina stosowanie broni masowego rażenia. Nawet pracownikom służby zdrowia mającym kontakt z lekami stosowanymi w chemioterapii przypomina się w zasadach BHP o ryzyku uszkodzenia DNA, wad wrodzonych u dzieci, rozwoju nowych nowotworów, uszkodzenia organów. Osoby te muszą nosić specjalne rękawice, okulary i fartuchy ochronne. Wyjątkowo narażeni na utratę zdrowia są członkowie rodziny pacjenta, opiekunowie i wszyscy, którzy mają z nim kontakt.

Dlaczego pacjenci dobrowolnie poddają się tak toksycznym procedurom i nie szukają innych rozwiązań? Z powodu niewiedzy? Z wiary w medycynę lekową?

– To wojna psychologiczna. Pacjent, który kojarzy diagnozę raka z najgorszym — ze śmiercią, automatycznie popada w stan strachu i rozpaczy. To z kolei sprawia, że staje się podatny na każdego rodzaju terapię — nawet gdy samo leczenie jest potencjalnie śmiertelne — o ile tylko oddali ona, choćby na krótki czas, perspektywę śmierci. Dopóki rak będzie traktowany jak wyrok śmierci, biznes inwestycyjny chemioterapii będzie kwitł. Jeszcze bardziej ponury jest fakt, że chemioterapia nie jest w stanie przedłużyć życia pacjentów cierpiących na pewne rodzaje nowotworów, np. raka prostaty, skóry (czerniaka), pęcherza moczowego, nerek, trzustki.

Są chyba granice absurdu. Leki na nowotwory powodują nowotwory. Ba, według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia ponad 40% wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie rakotwórczych!

– Z raportów wynika, że 87% leków nowotworowych może powodować rozwój raka, rakotwórcze skutki uboczne może mieć 50% antybiotyków, składniki potencjalnie rakotwórcze zawiera 60% leków przepisywanych pacjentom chorym na depresję i cierpiącym na zaburzenia mentalne, prawie wszystkie immunosupresanty wspomagają rozwój raka. Wiele innych leków, jak te stosowane przy alergiach, jest zaliczanych do rakotwórczych. Źródłem tej patologii jest syntetyczne pochodzenie składników tworzonych drogą chemiczną, a nie ekstrahowanych z naturalnych substancji. Ludzki organizm nie rozpoznaje ich i nie potrafi ich skutecznie neutralizować i eliminować. Większość tych leków uszkadza DNA komórek, tym samym zapoczątkowując procesy nowotworowe.

Parę lat po wprowadzeniu leków na obniżenie cholesterolu — statyn — ukazała się publikacja w „Journalof the American Medical Association” z 2006 roku wskazująca, że wszystkie leki z tej grupy są rakotwórcze. Badania te były prowadzone na zwierzętach. Badania sponsorowane przez ich producentów starały się to zdementować. Ostatnio nawet zaczyna się promować statyny do prewencji raka, pomimo wielu badań klinicznych przeczących temu.

Czy leki estrogenowe to też przykład „synergii marketingowej”?

– Leki estrogenowe oferowane są milionom młodych kobiet w formie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, a kobietom dojrzałym — w formie hormonalnej terapii zastępczej jako zapobiegającej osteoporozie i objawom menopauzy. Od 1941 roku jest wiadomo, że estrogen zwiększa ryzyko rozwoju raka. Pobudza m.in. działanie enzymów trawiących kolagen, które wspomagają wzrost i rozwój komórek rakowych. Długookresowe przyjmowanie takich leków zwiększa ryzyko form raka zależnych od estrogenów: piersi, macicy, szyjki macicy, jajników. Potwierdziły to badania Narodowego Instytutu Zdrowia w USA (NIH) na ponad 16 tys. kobiet biorących estrogenową terapię zastępczą. W tej mierze rynek leków estrogenowych napędza rynek leków przeciwnowotworowych.

Jak udało się przemysłowi farmaceutycznemu zmonopolizować biznes raka?

– Ogromna potęga finansowa i ogromne lobby. To największy i najbardziej dochodowy biznes inwestycyjny na świecie. A spośród wszystkich sprzedawanych leków farmaceutycznych leki onkologiczne są tymi, których sprzedaż przynosi największe zyski. Np. zysk ze sprzedaży tych leków za sam 2010 rok wyniósł aż 56 miliardów dolarów!

Lekceważenie naturalnych terapii nie tylko uderza w nasze zdrowie, ale i w budżety państw. Jak wygląda biznes raka w Polsce?

– Leki stanowią 27 procent budżetu służby zdrowia. Szczególnie wysoki jest wzrost wydatków na leki onkologiczne — 49 procent i krwiotwórcze — 21 procent, z których wiele stosuje się właśnie u chorych na raka. Zapotrzebowanie na leki onkologiczne w ciągu sześciu lat — od 2006 do 2010 roku — wzrosło na świecie o 232 proc.

Czasem się słyszy, że wręcz brakuje chemioterapeutyków. O co tu chodzi?

– Jak zwykle chodzi o zyski. Leki o wygasłych patentach są tańsze i nie przynoszą zysków, więc albo się je minimalnie modyfikuje — podnosząc ogromnie cenę — lub płaci firmom produkującym te leki o wygasłych patentach, by zaniechały ich produkcji na jakiś czas. Na przykład koszt paclitaxelu to 312 dolarów, podczas gdy podobny, ale patentowy lek abraxane kosztuje 5824 dolarów za dawkę; doxorubicin to 120 dolarów za jedną dawkę, ale liposomalny doxorubicin to już 5789 dolarów — a zmodyfikowano tu tylko sposób przenikania leku do komórki.

„International Herald Tribune” z marca 2003 roku zacytowała wypowiedź dyrektora koncernu farmaceutycznego wprowadzającego nowy lek na rynek: „Pierwsza tragedia — to jeżeli lek spowoduje śmierć. Druga tragedia — to jeżeli uzdrowi ludzi. Prawdziwie dobre leki to są te, które muszą być wciąż używane i to przez długi, długi czas”. Nawet tego się nie ukrywa…

– To jest przemysł inwestycyjny napędzany zyskami udziałowców. Wyleczenie chorób to cel drugoplanowy. Rynkiem zbytu dla tego przemysłu jest nasze ciało, ale nie wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi, tylko wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Dlatego około 80 procent leków działa nie na przyczyny chorób, ale na symptomy. Jak długo ludzie i pacjenci będą tolerować taki stan rzeczy i działanie przeciwko ich własnym interesom, tak długo będzie ten stan kontynuowany. Edukacja w dziedzinie zdrowia jest kluczem do zmian.

Piszecie w książce Zwycięstwo nad rakiem — Pani i dr Rath — że aby zrozumieć skutki działania biznesu z chorób, trzeba przeanalizować historię przemysłu chemiczno-farmaceutycznego związanego z obiema wojnami światowymi.

– Niesławny IG Farben — kartel farmaceutyczno-chemiczny — to przykład udziału biznesu w nieetycznej, a nawet zbrodniczej działalności. Został on rozwiązany i aż 24 dyrektorów IG Farben stanęło przed Trybunałem Norymberskim. Kilku z nich skazano za zbrodnie przeciwko ludzkości. Wśród nich był Fritz Ter Meer, dyrektor jednej z firm, członek zarządu IG Farben, członek partii nazistowskiej i Ministerstwa Wojny III Rzeszy. Proszę sobie wyobrazić, że szef największej firmy farmaceutycznej, lider przemysłu, który się przedstawia jako służący ludzkości, został skazany za zbrodnie przeciw ludzkości.

Ale chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że zbrodniarz wojenny, skazany przez Trybunał, po wyjściu na wolność został w roku 1956… prezesem tej samej firmy farmaceutycznej!

– Nie tylko on jeden, historia wskazuje, że wielu aktywnych działaczy firm w ramach IG Farben powróciło na kierownicze stanowiska w swoich macierzystych firmach. Nasze podręczniki historii informują, że śmiertelne w skutkach eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych były przeprowadzane przez psychopatów. Ale dokumenty Trybunału Norymberskiego ukazują odmienny obraz. Większość eksperymentów nie stanowiła pojedynczych „doświadczeń”, lecz była częścią badań na ludziach na dużą skalę. Lekarzami przeprowadzającymi te eksperymenty nie byli wyłącznie członkowie SS, lecz także profesjonalni badacze leków farmaceutycznych, czasem nawet lekarze bezpośrednio zatrudnieni i opłacani przez niemieckie firmy farmaceutyczne. Leki były dostarczane z tych firm bezpośrednio do obozów, a wyniki często śmiertelnych w skutkach eksperymentów raportowane były bezpośrednio do zarządów tych koncernów. Zastanawiające jest, ile wysiłku włożono w to, by te fakty były pogrzebane przez ponad pół wieku. Wszystkie te informacje i dokumenty dostępne są obecnie online pod adresem: http://www.profit-over-life.org.

W tym samym 1956 roku powołano Komisję Europejską. Łączycie ją z polityką firm farmaceutycznych. Dlaczego?

Pierwszym przewodniczącym Komisji Europejskiej został Walter Hallstein, nazistowski prawnik, mianowany później głównym architektem brukselskiej Unii Europejskiej. Przez następnych 10 lat, kierując administracją składającą się z kilku tysięcy biurokratów, realizował plan utworzenia „centralnego biura kartelu”, operującego poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. O ile członkowie Parlamentu Unii Europejskiej są wybierani w wyborach powszechnych przez 500 milionów Europejczyków, o tyle Komisja Europejska działa z nadania. Ma do swej dyspozycji 54 tys. zawodowych technokratów i urzędników działających w ramach brukselskiej UE bez żadnych demokratycznych wyborów. Na każdego wybranego członka Parlamentu przypada 80 biurokratów Komisji trzymających ich pod kontrolą, reprezentujących interesy korporacji. Jednym z kluczowych celów Komisji była protekcja wielomiliardowych rynków zbytu na leki farmaceutyczne poprzez zdelegalizowanie naturalnych metod kontroli zdrowia.

Polityczna ochrona patentów?

– Do swojej dyspozycji Komisja ma różne ciała. Jedna z nich to Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ustanawia on restrykcje dla naturalnych terapii pod pretekstem tzw. regulacji. Jak EFSA reguluje żywność? Na przykład dyrektywa suplementów diety z 2002 roku wprowadza restrykcje w dopuszczaniu składników naturalnych i ogranicza ich dawki w suplementach diety. By ukryć właściwe cele tych przepisów, utrzymuje się, że maksymalne dawki składników ustalane są w oparciu o metody naukowe w procesie tzw. naukowej ewaluacji ryzyka. Tymczasem większość tych proponowanych metod jest bezpodstawna lub całkowicie nienaukowa. Dowodzą tego m.in. statystyki w USA, gdzie suplementy nie są regulowane i są stosowane przez 68 procent społeczeństwa. Według „Annual Report Clinical Toxicology” 2008, 46, 927-1057, z powodu stosowania leków zanotowano w tym jednym roku prawie 50 tys. zgonów — w roku 2010 to już ponad 82 tys. zgonów — a życie blisko 320 tys. osób było zagrożone. Ile osób zmarło w tym czasie z powodu stosowania suplementów? Zero. To jest problem i o tym trzeba mówić, a nie o tym, że witaminy są niebezpieczne.

Inny przykład to dyrektywa produktów tradycyjnych ziół medycznych z 2004 roku. Wymaga ona, by wszystkie produkty zielarskie przechodziły bardzo kosztowne procedury rejestracji. Oczywiście mniejsze firmy nie są w stanie tych rejestracji przeprowadzić. Zioła bez licencji będą zabronione i usunięte z rynku. A przecież są to te same związki, które były legalnie dostępne w Europie od dziesięcioleci, nie powodując żadnych niepożądanych skutków dla zdrowia całych populacji. A co firmy farmaceutyczne robią w tym czasie? Pracują nad wyizolowaniem substancji aktywnych z tych ziół i ich chemiczną modyfikacją, aby mieć na nie wyłączność patentową. W ten sposób zastępowane są skuteczne, bezpieczne i niedrogie metody ochrony zdrowia przez kosztowne, bo patentowane, i niebezpieczne leki chemiczne o skutkach ubocznych.

Kolejna regulacja — z 2006 roku dotycząca związku pomiędzy zdrowiem a pożywieniem — zabrania wszelkich sugestii lub powiązań między pożywieniem lub jego składnikami a specyficznymi korzyściami dla zdrowia, nawet jeśli istnieją naukowe dowody na taki związek. Stwierdzenia, że np. płatki owsiane pomagają obniżyć cholesterol, muszą być autoryzowane przez Komisję Europejską.

Ile razy przemysł farmaceutyczny pozywał Was do sądu? Chyba żadne odkrycie w dziedzinie naturalnej terapii raka nie było tak zwalczane jak Wasze.

– Niezliczone razy – dokumentacja tych procesów zajmuje wszystkie półki w dużym pokoju u naszych adwokatów. Większość to personalne ataki na doktora Ratha, przez które opozycja stara się go zniszczyć i zmusić do milczenia. Za każdym razem dowody, jakie przedstawiliśmy, i fakty obroniły nas.

Jakie są ekonomiczne i polityczne konsekwencje epidemii raka?

– Według Światowego Forum Ekonomicznego z 2011 roku roczny koszt raka i innych nieinfekcyjnych chorób osiągnie w 2030 roku 47 bilionów dolarów. To trzykrotna wartość produktu krajowego brutto całej Unii Europejskiej. Bogactwa niektórych firm są trudne do wyobrażenia — na przykład firma Pfizer może kupić Polskę.

Polityczne konsekwencje przy nakręcaniu spirali kosztów to ruina gospodarcza państw prowadząca do międzynarodowego kryzysu gospodarczego, a w konsekwencji politycznej dyktatury UE. Grecja to dopiero początek. Inne kraje czekają w kolejce: Irlandia, Włochy, Portugalia, Hiszpania. Wysysanie gospodarek trwa. Ameryka też przeżywa kryzys. Barak Obama zrozumiał, że najlepszym sposobem, by zmniejszyć deficyt, jest zmniejszenie kosztów opieki zdrowotnej, o czym powiedział w marcu 2009 roku. Kluczem do niezależności ekonomicznej społeczeństw jest koniec biznesu z chorób.

O ile można by zmniejszyć koszty opieki zdrowotnej państw, gdyby zamiast drogich opatentowanych leków refundować naturalne terapie?

– Można i to znacznie. Kilka lat temu renomowana na skalę międzynarodową grupa konsultacyjno-badawcza w zakresie narodowej polityki i usług w dziedzinie zdrowia – The Lewin Group z Wielkiej Brytanii – ogłosiła wyniki badań w tej dziedzinie. Wykazały one między innymi, że w USA przez suplementację wapnia i witaminy D u seniorów można by zapobiec około 776 tys. hospitalizacji z powodu złamań stawu biodrowego, co równałoby się oszczędnościom ponad 16 miliardów dolarów w skali pięciu lat. Podobnie oszczędności związane z braniem 400 mcg kwasu foliowego przez kobiety w okresie rozrodczym wyniosłyby około 334 milionów dolarów już w pierwszym roku ich stosowania. Suplementacja kwasów omega-3 przez osoby starsze prowadziłaby do zaoszczędzenia około 43 miliardów poprzez zmniejszenie ryzyka zawałów serca i związanych z tym kosztów. Są to duże sumy, które mogą być przekazane w budżecie państw na poprawę rynku pracy, edukacji i wiele potrzebnych celów. Stosowanie naturalnych terapii prowadzi również do znacznego zmniejszenia nowych chorób i hospitalizacji wynikających z działań ubocznych leków przepisywanych na receptę. Jest to po chorobach serca, raku i udarach mózgu czwarta przyczyna śmierci. Tej przyczynie możemy w znacznym stopniu zapobiec, jeśli jesteśmy tego faktu świadomi i zaczniemy działać, by to zmienić. Ten problem dotyka nas wszystkich, niezależnie od zajmowanego stanowiska, wieku i stanu majątkowego, dotyczy każdego podchodzącego z receptą do okienka w aptece.

Walter Last, jeden z naukowców, zwolennik naturalnych terapii, proponuje, by zakazać finansowania przez firmy farmaceutyczne szkolnictwa medycznego oraz stosowania marketingu i reklamy ukierunkowanej na pacjentów i lekarzy. Przy takiej polityce traci przecież autorytet lekarza.

– Świadome tego środowisko medyczne zaczyna protestować. Dr Catherine D. DeAngelis, która była przez wiele lat redaktorem naczelnym najbardziej znanego pisma medycznego — „Journal of the American Medical Association”, napisała: „Wpływy, jakie firmy produkujące leki – te bazujące na zyskach – mają na każdy aspekt medycyny, są tak przejrzyste, że trzeba być głuchym, ślepym lub głupim, by tego nie widzieć”. Pod presją zrezygnowała z tego stanowiska w 2011 roku, ale w dalszym ciągu pracuje w John Hopkins School of Public Health.

Również była redaktorka naczelna „New England Journal of Medicine”, a obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr Marcia Angell jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego. Przedstawiła ją w znanej książce „Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas oszukują i jak możemy temu przeciwdziałać”, jak i w wielu innych publikacjach i wypowiedziach.

Jak widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród prominentów medycyny.

Profesor Zygmunt Baumann powiedział, że wojna z kłamstwem jest nie do wygrania [a sam kłamie nt. swojej przeszłości – przyp. TAW], a jako socjolog obserwuje zanik społecznych mechanizmów dochodzenia do prawdy. Czy wierzy Pani w to, że uda się przekonać społeczeństwa i rządy do naturalnych terapii?

– To wszystko zależy od ludzi. My kontynuujemy nasze działania i szerzymy informacje i edukację. Strona organizacji World Health Alphabetization: http://www.wha-www.org stanowi otwarte źródło internetowe, dzięki któremu każdy może wziąć udział w zdrowotnym kursie edukacyjnym online. W języku polskim takie kursy są dostępne na stronie Koalicji Doktora Ratha w Obronie Zdrowia: www.dr-rath-koalicja.pl. Udostępniliśmy również w języku polskim nowy program interakcyjny BodyXQ — w internecie: eu.bodyxq.org oraz jako aplikacje na iPada czy iPhone’a. Pozwala on w trójmiarowym formacie zajrzeć w głąb naszego serca, zobaczyć, jak naturalne składniki odżywcze pomagają w jego funkcjach, np. normalizacji ciśnienia krwi, czy też w kontroli rozwoju raka. Nasza książka Zwycięstwo nad rakiem jest impulsem i motywacją do tego, aby teraz ludzkość skorzystała z szansy realizacji prawa do życia w świecie bez raka. Gdyby nie było odważnych ludzi, Ziemia byłaby wciąż płaska i mur berliński stałby nadal.

Rozmawiała Katarzyna Lewkowicz-Siejka

*Określenie mikroelementy dr Niedzwiecki stosuje w szerszym znaczeniu, niż przyjęto w Polsce. Rozumie przez to wszystkie substancje, których nasz organizm potrzebuje w mniejszych ilościach: witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, aminokwasy, polifenole i inne substancje roślinne. Za makroelementy uznaje się w tym kontekście węglowodany, białka i tłuszcze.

[Artykuł pochodzi z miesięcznika „Znaki Czasu” 2/2013].

Za: https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/2014/04/16/dr-aleksandra-niedzwiecki-leki-przeciwnowotworowe-powoduja-rozwoj-raka-czyli-pacjent-w-matrixie/


Dzisiaj utraciłem Ojca

$
0
0
Janusz Podlecki

Janusz Podlecki

Dzisiaj rano o w śpiączce po bardzo rozległym wylewie, odszedł na zawsze mój kochany Tato – znakomity krakowski fotografik. Walczyliśmy do końca, z książką prof. Jana Talara w ręku codziennie przeprowadzaliśmy neurorehabilitację – masaże dłoni i stóp oraz próby przywrócenia oddechu za pomocą ucisku na kilka punktów wokół nosa oraz przestrzenie międzyżebrowe i wokół mostka. Były już pierwsze rezultaty – wykres się wyraźnie zmieniał podczas lekkich ucisków twarzy. Jednak lekarze od początku nie dawali szans przeżycia, mówiono o godzinach, góra dniach. Ojciec żył jeszcze 18 dni.

Trzy jasnowidzące osoby od razu powiedziały, że dusza chce odejść. Irma wręcz stwierdziła, że niepotrzebnie Go ściągnęliśmy z powrotem, gdyż „dusza była już daleko”. Nie wiedziała, że przed przyjęciem był reanimowany przez ponad godzinę. G. dawała mu tylko tydzień, bezbłędnie diagnozując rozległy wylew gdy tylko pokazałem przez Skype niewyraźne zdjęcie. D. zgłosiła się „przypadkowo” na dzień po wylewie i pracowała intensywnie próbując oczyścić krew. Miała pomoc sił nie z tego wymiaru. Przedwczoraj jednak dostałem od Niej mail, że muszę się liczyć ze zgonem Ojca w ciągu najbliższych kilku dni, gdyż dusza „już zdecydowała, że odejdzie”.  Ignacy nie widział Jego aury, co nie zdarzyło mu się z żyjącym jeszcze człowiekiem od ponad 30-tu lat praktyki.

Bardzo dużo pracy włożyła Anna Mikulska, oczyszczając organizm i doładowując energią. Była optymistką, jednak warunki w jakich mój Ojciec się znalazł, widać nie pozwoliły na dokonanie cudu. Na dzień przed śmiercią zauważyła, że pobieranie od niej energii znacznie wzrosło -  było to po ostrej interwencji lekarza, który próbował umieścić rurkę w nosie tak, by pożywienie się nie wracało. Blokada była prawdopodobnie spowodowana opuchnięciem przełyku przez uwieranie rurki do oddychania, co sygnalizowała kilka dni wcześniej D. ale lekarze to zignorowali.  Cofanie się pożywienia mogło być częściowo powodem znacznego osłabienia i nagłego chudnięcia ojca.

Cały czas pracował Quantec, który przedwczoraj zapowiedział szereg ognisk infekcyjnych, wcześniej dając znać, że należy jak najszybciej zmienić miejsce pobytu Ojca. Niestety, nie dało się tego zrobić, lekarze z prywatnego szpitala w Krakowie odmawiali, jeden z nich powiedział wręcz, że „nie będą z butami wchodzić”.

Oczywiście, były i modlitwy, zamawiane i spontaniczne – rodziny i przyjaciół.

Mam bardzo duże obiekcje w stosunku do działania systemu medycznego – nie personelu, bo ci robią to co system wymaga, czyli niewiele, by takie osoby jak mój Ojciec wrócić do życia.  Prof. Talar zaleca podawanie wysokobiałkowego i wysokokalorycznego jedzenia, a mam poważne wątpliwości, czy standard szpitalny temu odpowiada – Ojciec słabł z dnia na dzień, w oczach niknęły mięśnie. Można było wprowadzić odżywianie prosto do żołądka, jednak tego nie zrobiono.

Oczywiście, bez utrzymania oddechu na respiratorze, z monitorowaniem podstawowych funkcji życiowych, taki pacjent nie przeżyłby godziny, ale gdyby się zastosowano do wskazówek prof. Talara, to jestem pewien, że śmiertelność była by znacznie mniejsza, zwłaszcza jeśli chodzi o młodszych pacjentów.

Na pewno nie na miejscu było pogłębianie nas w smutku zapewnieniami, że mój Ojciec jest „żywym trupem” i że nic już nie jest w stanie powstrzymać nieuniknionego. Przypadki, z jakich prof. Jan Talar wybudzał do życia swoich pacjentów świadczą o czymś innym. Na temat profesora usłyszałem, że „są setki tego typu bzdurnych książek” i żebym nie wierzył, że „nie ma czegoś takiego jak śmierć mózgu”. Czy lekarz medycyny powinien tak się wypowiadać na temat najbardziej renomowanego w Polsce profesora, który wybudził ze śpiączki setki pacjentów ze skutecznością 9 na 10?

Być może tragedia mojego Ojca miała być osobistym doświadczeniem dla mnie – od kilku miesięcy miałem w planie zajęcie się bliżej tematem śpiączki, gdyż co roku od tysięcy żywych jeszcze osób pobiera się narządy. Od 82 letniego Ojca na pewno nikt nie pobierze narządu, ale to nie jest dla mnie wcale pocieszeniem.
Przede wszystkim mam żal do systemu medycznego, który schorowanego starego człowieka ma za nic – sami musieliśmy walczyć z ciężkim przypadkiem parkinsonizmu, i całkiem nam to dobrze szło. W ostatnich dniach przed wylewem zaczął brać olejek CBD z konopi, który całkowicie wyeliminował bolesne sztywności nogi. Wzbudził w Ojcu optymizm do tego stopnia, że śpiewał ze słuchawkami na uszach słuchając jego ulubionych melodii z Tyrolu.

Niestety, w nocy z 2 na 3 maja nastąpił ten wylew, trzech niezależnych lekarzy stwierdziło, że był to skutek ciągłego brania środków rozrzedzających krew – Ojciec był 25 lat po bajpasach. Mimo, że Irma i Ignacy odrzucali te tabletki jako wyjątkowo groźne, ojciec nadal je brał, gdyż opinia lekarzy była ważniejsza. Ot, takie przyzwyczajenie. 5 lat temu, też na skutek namowy lekarzy, zaszczepił się na świńską grypę – i to było początkiem problemów, gdyż miesiąc później doszło do niewielkiego udaru czy też raczej wylewu, co doprowadziło szybko do parkinsonizmu. o tym jak sobie radziliśmy jeszcze napiszę, gdyż warto innym przekazać pozytywne doświadczenie.

Wybaczcie, że dzisiaj jest tak osobiście i otwarcie, ale wiem, że taka jest wola mojego Ojca, by o tym mówić, gdyż należy walczyć o lepszy system medyczny. Gdy nie zaczniemy tego robić, to wkrótce na ludziach powyżej 80-tki rutynowo będzie się robiło eutanazję.

Acha, nie, na moim ojcu nie dokonano eutanazji, lekarze i pielęgniarki robili dokładnie to co im system nakazuje, nie mam do nich pretensji. Nie jest to łatwa praca, ale dlaczego nie zaangażować do pomocy rodzin ciężko chorych pacjentów, jak radzi prof. Talar? Dlaczego nie posłużyć się medycyną bio-informacyjną, której zalążkiem jest Quantec – dający bardzo dokładne diagnozy, łącznie z tym, że w sali było w nocy zbyt dużo światła i przeciągi?

Pogrzeb odbędzie się tylko w gronie rodzinnym i najbliższych przyjaciół.

Jak wprowadza się legalizację ludobójstwa szpitalnego

$
0
0

OIOMW EUROPIE TRWA RZEŹ STARYCH LUDZI

Eutanazja pochodzi od greckiego εὐθανασία – eu ‚dobry’, ‚łagodny’, thánatos ‚śmierć’ i oznacza „dobrą śmierć”.
Słowo to zostało po raz pierwszy użyte około 300 lat przed Chrystusem. Poseidippos napisał wówczas następujące słowa: Ze wszystkiego, co człowiek usiłuje wyprosić od bogów, nie życzy sobie niczego lepszego niż dobrej śmierci.
Kartezjusz twierdził, że ci, co wzywają śmierci, chcą tak naprawdę pomocy w niesieniu brzemienia życia, którego bynajmniej nie chcą utracić.
Jan Paweł II w swojej encyklice „Evangelium Vitae” odrzucił eutanazję bezpośrednią, lecz oddzielił od niej decyzję o rezygnacji z „uporczywej terapii” („pewne zabiegi medyczne, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny”). Taką decyzję o zaprzestaniu terapii, papież wyraźnie oddzielił od eutanazji i samobójstwa.

Dzisiejsza eutanazja jest pomysłem ludzi zdrowych, dla których cudze umieranie jest sytuacją kłopotliwą. Opiera się zaś na kłamstwie i pogardzie dla człowieka.

Zaczęło się to wraz z reformacją. Marcin Luter uważał, że upośledzone dziecko to massa carnis, czyli płód szatański bez duszy. Zabicie go nie było więc morderstwem.
Friedrich Nietzsche – ulubiony filozof Hitlera – był zdecydowanym zwolennikiem eutanazji. Uważał, że na świecie toczy się nieustająca walka chorych ze zdrowymi. Ci drudzy nie powinni mieć kontaktu z pierwszymi, których należy izolować, a już na pewno nie powinni degradować się do bycia ich lekarzami, czy pielęgniarkami. Według niego, chronicznie chorzy powinni być zachęcani do samobójstwa. Dla chorych, którzy mają nieprzyzwoitość żyć długo i nikczemnie wegetują domagał się eutanazji .

Termin prawo do śmierci użyty został po raz pierwszy w 1920 r. przez niemieckich profesorów Karla Bindinga, specjalisty prawa kryminalnego i konstytucyjnego oraz psychiatry Alfreda Hoche. W publikacji pt „Zgoda na niszczenie bezwartościowego życia” przedstawili eutanazję jako miłosierną odpowiedź na prośby błagających o śmierć.
Likwidacja istot „niewartych życia” będących balastem dla Niemiec odbywała się więc w imię „wyższej moralności państwowej”. W maju 1939 roku powstał Komitet do spraw Naukowego Leczenia Ciężkich i Dziedzicznych Chorób, który ustalił program eutanazji dla dzieci i dorosłych. Początkowo uśmiercano przy pomocy zastrzyku z morfiny, skopolaminy i kwasu pruskiego. W 1940 roku zaczęto stosować tlenek węgla, zapewniający „najbardziej humanitarną formę śmierci”. W szpitalach dziecięcych nie posiadających pomieszczeń do zabijania czadem, głodzono pacjentów na śmierć.

Narodowi socjaliści przedstawiali eutanazję jako akt litości kończący niewyobrażalne cierpienia. Ten sam slogan słyszymy teraz znowu, ale z ust lewaków europejskich.

W latach 1939-1945 poddano w Trzeciej Rzeszy przymusowej eutanazji około 8000 dzieci i przynajmniej 90 000 dorosłych, wśród których byli głównie psychicznie chorzy i niepełnosprawni. Realizowano w ten sposób „uwalnianie społeczeństwa niemieckiego od życia niegodnego życia”. Liczby te dotyczą wyłącznie ludności rdzennie niemieckiej. Eutanazja praktykowana na terenach okupowanych miała o wiele większy zakres i była eksterminacją.

Zwykle zaczyna się od argumentów humanitarnych – że kiedy ktoś bardzo cierpi i sam prosi o uśmiercenie, to okrucieństwem jest tej prośby nie spełnić. Z chwilą jednak uzyskania bezkarności dla eutanazji, coraz częściej używane są dla jej usprawiedliwienia argumenty ekonomiczne; że społeczeństwa nie stać na utrzymywanie tak wielkiej liczby chorych i starych. A nawet argumenty eksterminacyjne: że przecież ktoś z demencją starczą to już nie człowiek, a dziecko z zespołem Downa to jeszcze nie człowiek i nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, kiedy się ich zabija. Rzekomo bowiem ratuje się ich przed „niegodnym życiem”.

Eutanazja jest obecnie zalegalizowana w Holandii (2002), Belgii, Luksemburgu (w tym chorych dzieci), Albanii, Japonii i amerykańskich stanach Teksas i Oregon, a do niedawna także w australijskim Terytorium Północnym. Ostatnio do krajów tych dołączył Izrael. W tym roku dołącza Hiszpania.
Albania była pierwszym krajem Europy który zalegalizował eutanazję – miało to miejsce w 1999 roku na mocy poprawki do ustawy o prawach osób nieuleczalnie chorych. Legalizuje ona każda formę czynnej eutanazji za zgodą pacjenta. Eutanazja bierna jest dopuszczalna po otrzymaniu zgody trzech członków rodziny osoby chorej.

Szczególna forma dozwolonej eutanazji występuje w Szwajcarii, gdzie można przepisać lek nasenny w śmiertelnej dawce, jednak chory musi go przyjąć samodzielnie.

Tusk-skazał-niepełnosprawne-dzieci-na-eutanazjęPremier Tusk w 2009 roku wezwał do debaty na tematy eutanazji. Proponowana ustawa o eutanazji miała wpłynąć na obniżkę kosztów leczenia, „konsumowanych” w większości przez terminalnie chorych. Zaoszczędzone na eutanazji pieniądze PO pragnął przeznaczyć na finansowanie zapłodnień in vitro.

W związku z tym w październiku 2009 CBOS na zlecenie rządu przeprowadził sondaż w sprawie stosunku do eutanazji Polaków. Zgodnie z sondażem 48% Polaków uważało, że lekarze powinni dokonywać eutanazji na życzenie cierpiącego. Zdecydowanie najwyższy procent zwolenników był wśród młodzieży, ateistów oraz deklarujących przekonania lewicowe. Zwolennikami eutanazji stosunkowo częściej niż inni byli mieszkańcy miast powyżej 500 tys. ludności, czyli MWzDM,a w grupach społeczno-zawodowych – prywatni przedsiębiorcy, pracownicy usług, uczniowie i studenci oraz bezrobotni. Za eutanazją głosowali przede wszystkim ludzie młodzi i zdrowi, dla których problem śmierci był problemem abstrakcyjnym, jako że ich nie dotyczył. Zwolennikami eutanazji byli zwolennicy SLD (58 %) i PO (54 %). Przeciwnikami tego typu rozwiązania byli przede wszystkim potencjalni wyborcy PiS (67%).

W badaniu CBOS zauważono ponadto, że określenie „eutanazja” ma wydźwięk zdecydowanie pejoratywny – gdy pytano o stosunek do eutanazji za pomocą tego właśnie pojęcia, liczba zwolenników okazała się zdecydowanie niższa niż wówczas, gdy w pytaniu o śmierć na życzenie nie pojawiło się to słowo, a pytano, czy lekarze powinni spełniać wolę cierpiących nieuleczalnie chorych.

To już nie jest eutanazja, a ludobójstwo?(…)

Gdy wszyscy lekarze przez lata leczą chorych według narzuconych im medycznych reguł, a pomimo to choroby postępują i zbierają żniwa śmierci, to żaden z tych lekarzy nie ponosi konsekwencji, pomimo, że gdy lekarze w Polsce przez niemal rok strajkowali to śp. profesor Zbigniew Religa gdy był Ministrem Zdrowia powiedział w Wiadomościach TVP, że śmiertelność w tym czasie spadła o 30%, co w skali każdego roku stanowi około 150 tysięcy zgonów. Dlaczego zatem decydenci którzy narzucają lekarzom szkodliwe sposoby leczenia nie ponoszą zbiorowej odpowiedzialności?

Czyżby dlatego, że decydencki świat medyczny zniewolił wszystkich lekarzy oraz prawo i uznaje te choroby za nieuleczalne, pomimo, że fakty dowodzą, iż większość tych chorób można łatwo wyleczyć nieinwazyjnymi metodami zachowawczymi? Decydenci ci słysząc to, zamiast podjąć współpracę i skutecznie pomagać chorym podejmują walkę z tymi którzy udowadniają, że choroby te można skutecznie cofnąć, a także im zapobiegać. Czy zatem decydenci ci nie powinni być oskarżeni o ludobójstwo? Dlaczego masowo krzywdzeni chorzy nie występują ze zbiorowymi pozwami przeciwko tym decydentom? Dlaczego parlamentarzyści akceptują taki stan bezprawia i chronią je prawem gwarantując środowisku medycznemu monopol na takie leczenie?  http://www.kazimierzpiotrowicz.pl/?p=1110

Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Istnieją więc już bojownicy o prawo do eutanazji zbijający na tym majątek.

W drugiej połowie lat 90-ych Australijczyk, Philip Nitschke. rozpoczął tę batalię. Mówił, że dobrowolna eutanazja powinna być dostępna nie tylko dla ludzi nieuleczalnie chorych, ale i dla osób starszych zmęczonych życiem. Lekarz zwany w swej ojczyźnie „Doctor Death” jeździł po świecie i instruował ludzi, jak umrzeć szybko i bezboleśnie. Do 2009 był już w Wielkiej Brytanii, w Kanadzie i USA wraz ze sprzedawanym za 50$/ szt. pakietem do autoeutanazji – plastikowym pudełkiem z ampułkami nembutalu i ze strzykawką. Zestaw można było zamówić w kierowanej przez niego organizacji Exit International. Australijczyk był pierwszym lekarzem, który legalnie uśmiercił proszącego o ulżenie w cierpieniach pacjenta, wstrzykując mu mieszankę barbituranów. W 1997 r. wywalczył wprowadzenie prawa do eutanazji na Terytorium Północnym w Australii. Chorzy mogli tam korzystać ze sterowanego komputerowo dozownika z trucizną. Kiedy rząd federalny uchylił kontrowersyjne prawo, chciał wysłać na wody międzynarodowe „statek śmierci”, na którym można by bez łamania zakazów dokonywać eutanazji.

Podobnie energicznie poczyna sobie w Szwajcarii stowarzyszenie Dignitas oferujące płatną pomoc w samobójstwie. Ostatnio Szwajcaria próbowała zablokować ten proceder.
Poirytowany planami władz Szwajcarii szef stowarzyszenia Dignitas oświadczył, że wprowadzenie zakazu „turystyki śmierci” jest jak współudział w Holokauście. Swoją wypowiedzią Ludwig Mirelli nawiązał do wydarzeń, które miały miejsce podczas drugiej wojny światowej, kiedy to Szwajcaria zamknęła granicę przed Żydami, którzy szukali pomocy w tym kraju.

I skoro tak, szwajcarska firma propagująca „godną śmierć” otworzyła swą filię w Niemczech. Propagująca eutanazję instytucja od 1998 r. pomogła umrzeć 453 nieuleczalnie chorym ludziom. Ponad połowa z nich przyjechała z Niemiec.
- Zamierzamy przeforsować w Niemczech prawo pełnoletnich ludzi do samostanowienia o własnej śmierci, właśnie z tego kraju mamy najwięcej zgłoszeń – mówi Ludwig A. Minelli, założyciel Dignitasu, której slogan brzmi „Godne życie, godna śmierć”.

Wyniki holenderskich sondaży wskazują, że około 60 %. starszych osób boi się, że zostaną uśmierceni wbrew ich woli. Wielu chorych właśnie z powodu tego lęku decyduje się na wyjazd do szpitali niemieckich, gdzie eutanazja jest nielegalna. Nie bezpodstawnie, bo w 2001 roku holenderski raport dotyczący eutanazji wykazał, że około 1000 osób zostało zabitych przez lekarzy bez swojej wyraźnej prośby. Mimo zalegalizowania eutanazji od 2002 roku ponad 90% osób żyjących w holenderskich domach opieki nie chce z niej nigdy skorzystać. Wbrew opinii, że prośba o eutanazję wynika z choroby nieuleczalnej, jedynie 3,5 % ludzi umierających tam na raka jest zainteresowanych eutanazją. Coraz częściej mówi się też w Holandii o eutanazji w stosunku do upośledzonych dzieci – w niektórych holenderskich szpitalach rodzice otrzymują od lekarzy bezpośrednie propozycje „pomocy” w uśmierceniu dziecka, które urodziło się z poważnymi dysfunkcjami.. Prawo do śmierci szybko staje się obowiązkiem śmierci.

Coraz więcej holenderskich lekarzy w szpitalach i domach opieki odmawia uśmiercania pacjentów. Lekarze odmawiają dokonywania eutanazji, bo sumienie nie pozwala im na te praktyki. Innych odstrasza skomplikowana procedura prawna. Lekarze mogą przeprowadzić eutanazję tylko wtedy, gdy pacjent jest nieuleczalnie chory, cierpi na ból nie do zniesienia i jest w stanie podjąć decyzję o odejściu w sposób świadomy, co wyklucza chorych psychicznie. Jeśli te warunki nie zostaną spełnione, lekarz może trafić do więzienia i stracić licencję.
W związku z tym Holenderskie Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji (NVVE) planuje otworzyć klinikę dla pacjentów, którym lekarze odmówili skrócenia życia.
Klinika dokonywałaby eutanazji ponad tysiąca pacjentów rocznie cierpiących na demencję, choroby psychiczne lub inne przewlekłe schorzenia. W nowej klinice na śmierć nie musieliby długo czekać. Każdy pacjent spędziłby nie więcej niż trzy dni w szpitalnym łóżku, zanim zostałby poddany eutanazji.

W 2009 roku w Holandii 2636 osób odeszło z tego świata z pomocą lekarzy. To o 13 % więcej niż rok wcześniej. „Ponieważ nie wszystkie szpitale zgłaszają przypadki eutanazji, prawdziwa liczba może być nawet pięciokrotnie wyższa. Statystyki wykazują także rosnącą liczbę przypadków tzw. powolnej eutanazji. Pacjent jest usypiany, nie otrzymuje płynów ani pokarmu, aż umrze z wycieńczenia. Według danych z ubiegłego roku umarło w ten sposób około 10 tysięcy pacjentów. Ponieważ praktyka ta nie jest uznawana za eutanazję, tylko za formę „opieki paliatywnej”, nie podlega obowiązkowi zgłoszenia do resortu zdrowia. Według sondażu przeprowadzonego przez Uniwersytet w Nijmegen w 2005 roku (jedyna ankieta na ten temat przeprowadzona wśród lekarzy) zdecydowana większość personelu medycznego przyznaje się do stosowania tej metody zamiast eutanazji. Przypadki zagładzania na śmierć osób nieprzytomnych są coraz częstsze. Ocenia się, że do 46 % zgonów w domach starców w Holandii następuje w wyniku tej praktyki.” http://www.rp.pl/artykul/598046.html

Jakby tego było mało, organizacja holenderskich lekarzy i polityków „Z Własnej Woli” zbiera podpisy pod projektem ustawy, która ma zalegalizować pomoc w samobójstwie dla wszystkich osób, które mają więcej niż 70 lat. „Tydzień życia spełnionego”, taki tytuł nosi nowa kampania holenderskiego, pro – eutanazyjnego stowarzyszenia, którego celem ma być danie możliwości „ludzkiego” odejścia tym, którzy nie są chorzy. Inicjatywa skierowana jest do osób, które swoje życie uznają za spełnione, a kampania jest reklamowana w mediach publicznych.

W Holandii, tym pierwszym europejskim kraju o zalegalizowanej eutanazji samobójstwo wspomagane przez lekarza przekształciło się w bezpośrednie zabijanie pacjenta przez lekarza. Eutanazja śmiertelnie chorych obecnie objęła również przewlekle chorych. Eutanazja z przyczyn fizycznych poszerzyła się o tzw. wskazania psychiatryczne. Dobrowolna eutanazja poszła o krok dalej, i dopuszcza się eutanazję bez zgody pacjenta. W połowie października 2005 r. przedstawiono w holenderskim parlamencie wytyczne dotyczące eutanazji noworodków i niemowląt. Ich przyjęcie umożliwi uśmiercanie chorych dzieci w majestacie prawa.

Holenderskie media spodziewają się, że stworzony zostanie precedens, który pozwoli w przyszłości na eutanazję osób, które same nie są w stanie wyrazić swojej woli. Będzie to rozwiązanie o tyle paradoksalne, że definicja eutanazji mówi, iż jest to “aktywne pozbawienie człowieka życia na jego własną prośbę”.

Prześledzenie dziejów eutanazji w Holandii pokazuje, jak działa zasada “ruchomego horyzontu”. Najpierw nagłaśnia się jakiś niezwykle rzadki przypadek działania wbrew prawu i usprawiedliwia się go względami etycznymi. Później, stosując szantaż moralny i etykę sytuacyjną, robi się dla owego przypadku wyjątek w prawie, odstępując od karania. Następnie wyjątek ten rozrasta się (bo co nie jest karalne, jest dozwolone), aż w końcu staje się regułą. Wtedy historia się powtarza – nagłaśniany jest kolejny przypadek, robione są kolejne wyjątki, powstają nowe reguły, a w rezultacie horyzont prawny i moralny stale się zawęża.

Pierwszy raport na ten temat holenderskie ministerstwo zdrowia sporządziło w 1990 r. Wynikało z niego, że w Holandii w roku tym przeprowadzono 25 306 zabiegów eutanazji, z czego aż 14 691 przypadków stanowiły przypadki eutanazji bez wiedzy i zgody pacjenta, czyli tzw. kryptanazji.

Lekarze twierdzą, że kryptanazja nie jest wcale nadużyciem eutanazji, lecz jedynie jej logiczną konsekwencją: Ważna przyczyna, która sprawia, że dobrowolnej eutanazji musi towarzyszyć eutanazja niedobrowolna, leży w samej logice eutanazji. Kto wierzy i głosi, że pozbawienie człowieka życia, aby uwolnić go od cierpień, jest dobrodziejstwem, nie ma prawa pozbawić niektórych cierpiących tego dobrodziejstwa tylko dlatego, że nie są w stanie sami o to poprosić.

Istnienie procederu, który jest z jednej strony nielegalny, ale z drugiej – nie jest ścigany przez prawo – spowodowało zmiany w mentalności społecznej. Doszło do tego, że na początku lat 90-ych aż 77 % ankietowanych Holendrów popierało uśmiercenie pacjenta bez jego wiedzy i zgody.

Z ustawy przyjętej w 2002 r. nie do końca zadowolony był przewodniczący wspomnianej już organizacji NVVE, dr Rob Jonquiere. Prawo mówi bowiem, że prośba o eutanazję powinna być dobrowolna, świadoma i wielokrotnie powtarzana. Zdaniem Jonquiere’a ustawa taka dyskryminuje osoby, które nie mogą same poprosić o eutanazję, zwłaszcza ludzi upośledzonych umysłowo i chore dzieci. Według niego należy rozszerzyć prawodawstwo także na te osoby – oczywiście bez ich wiedzy i zgody.

Gdyby prawo takie zostało uchwalone, byłoby tylko usankcjonowaniem istniejącej już praktyki. Przyczyną 40% wszystkich zgonów osób chorych psychicznie w Holandii jest eutanazja, a właściwie kryptanazja. Podobnie rozpowszechnione stało się pozbawianie życia ciężko chorych dzieci.

„W 1987 r. Rada Zdrowia (organ doradczy rządu holenderskiego) wydała zalecenie, by prośba o eutanazję zgłoszona przez dziecko, które skończyło 12 lat, była przez lekarzy akceptowana, nawet jeżeli jego rodzice są temu przeciwni. Przeciwko zaleceniu temu zaprotestowała wspomniana już NVVE, twierdząc, że… jest to dyskryminacja dzieci poniżej 12-ego roku życia.

W 2002 r. grupa lekarzy z Groningen ogłosiła standardy wykonywania eutanazji na noworodkach. Zalecają one uzyskanie zgody rodziców na uśmiercenie dziecka oraz stwierdzenie przez lekarzy nieuleczalności choroby i niemożności złagodzenia bólu. To właśnie “protokół z Groningen” stał się podstawą najnowszej ofensywy legislacyjnej zwolenników eutanazji.

Prawo do eutanazji nie jest wcale – jak argumentują jego zwolennicy – prawem do decydowania o własnym życiu. Nie trzeba legalizować eutanazji, by móc decydować o swoim życiu. Ani samobójstwo, ani jego próba w żadnym państwie nie są karane. Istotą sporu nie jest więc prawo decydowania o swoim życiu, lecz o życiu innych. W rzeczywistości zalegalizowanie eutanazji to swoista licencja na zabijanie.” http://www.bosko.pl/klopotnik/?art=928/

Na każde 5 osób, które umierają w Holandii, jedną zabija lekarz. Połowa pacjentów zabijana jest bez pytania ich o zdanie, czy też bez wiedzy ich rodzin.
Co ciekawe, w Holandii jedynie 5% pacjentów, którzy zażądali eutanazji podało ból jako przyczynę tej prośby. Główną przyczyną jest depresja. Istnieje cała lista czynników, które ją wywołują i podtrzymują — strach, niepokój, troska o finanse, lęk przed bólem. Osoby proszące o eutanazję czują się często niekochane, zmęczone życiem, pozbawione godności i nade wszystko – obawiają się zależności od innych.

Była holenderska minister zdrowia, Els Bort, która w 2001 r. doprowadziła do zalegalizowania eutanazji, teraz przyznaje, że był to błąd. Trzeba było skupić się na opiece paliatywnej. W latach 1994-2002 to ona przedstawiła niesławny projekt ustawy legalizującej eutanazję, a kiedy projekt został przyjęty, Holandia stała się pierwszym na świecie krajem, który uznał za zgodne z prawem „zadanie śmierci osobie nieuleczalnie i terminalnie chorej umotywowane skróceniem jej cierpień”.

W 2008 r. holenderscy lekarze zgłosili do obowiązkowego rejestru 2 331 przypadków eutanazji, 400 przypadków samobójstwa wspomaganego oraz 550 tzw. zgonów bez zgody pacjenta (np. odłączenie od aparatury podtrzymującej życie na podstawie decyzji personelu medycznego). Jednocześnie zaś Holandia wciąż nie ma opieki paliatywnej.
Doprowadzono do dramatycznego niedoboru odpowiedniej opieki nad tymi, którzy są w fazie terminalnej choroby nowotworowej lub doświadczają przewlekłej, postępującej niepełnosprawności. Skoro nie ma odpowiedniej opieki, nie pozostaje nic innego jak zalegalizować eutanazję. I tak w Holandii stale poszerza się krąg osób, które będzie można uśmiercić z mocy prawa…

W Kanadzie środowisko pro-eutanazyjne właśnie przedstawiło projekt legalizacji eutanazji i samobójstwa wspomaganego. Argumentację na rzecz zmian w prawie wzięto z Holandii.

Jarosław Gowin chce zaprowadzić w Polsce nowy porządek i przeforsować tzw. Testament życia, który niczym nie różni się od eutanazji, poza nazwą.

W majestacie prawa ludzie są masowo zabijani nie z własnej woli, ale w wyniku manipulacji, które stworzyłyby iluzję, iż dana osoba rzeczywiście wyraziła zgodę na własną śmierć.

Za PRL istniało hasło:Emeryci, popierajcie partię czynem, umierajcie przed terminem. Teraz – w obliczu niewydolności sluzby zdrowia z jednej strony, a zapaścią systemu emerytalnego z drugiej – hasło wraca z siłą wodospadu. W Europie w majestacie prawa trwa rzeź starych ludzi.

Ostatnio jednak wyraźnie nastąpił postęp; zauważono mianowicie, że poza pozbyciem się jednostek nieproduktywnych, chorych, starych, czy niepełnosprawnych – miło by było ubić na tym jakiś interes. Belgijscy lekarze zamierzają pobierać od pacjentów poddanych eutanazji narządy do transplantacji. To nie jest jakiś tajny projekt, z pogranicza działań kryminalnych, ale jeden z programów oficjalnie omawianych podczas grudniowej konferencji zorganizowanej przez Belgijską Królewską Akademię Medyczną w Brukseli.

W pomysłowej prezentacji multimedialnej, trzech lekarzy ze szpitali klinicznych w Antwerpii, Leuven i Liege, wyjaśniało uczestnikom konferencji, że około 20 proc. z grupy 705 osób poddanych eutanazji w 2008 r. cierpiało na choroby nerwowo-mięśniowe, np. zaniki mięśni, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane, miastenię. Organy wewnętrzne tych chorych były stosunkowo wysokiej jakości i doskonale nadawały się do przeszczepów dla innych pacjentów. Pobieranie narządów od „zmarłych na własne życzenie” ma pomóc w rozwiązaniu niedoboru organów do transplantacji.

Autorzy prezentacji napomknęli, że eutanazja dawcy powinna przebiegać w nieco innych warunkach, niż „zwykła eutanazja”. Lekarze wolą, by pacjentów uśmiercano w szpitalu, a nie w domach czy ośrodkach opieki. Pobrania należy bowiem dokonać w możliwie najkrótszym czasie od stwierdzenia śmierci, a operację tę przeprowadza specjalny zespół chirurgów, tzw. zespół przeszczepowy.

Lekarze opracowali już specjalną procedurę postępowania eutanazyjno-transplantacyjnego. Teoretycznie należy zachować ścisły rozdział między żądaniem eutanazji i jej przeprowadzeniem a pobraniem i przeszczepieniem narządów. Osoba poddawana eutanazji oraz jej rodzina powinna wyrazić zgodę. Eutanazję przeprowadza anestezjolog i dwóch lekarzy ogólnych. Po stwierdzeniu śmierci można przystąpić do pobrania organów.

Pomysł lekarzy z Belgii to takie utylitarne współczucie: nareszcie ludzie sparaliżowani będą mogli się poczuć jako społecznie przydatni – niech tylko poddadzą się eutanazji i przekażą swoje organy innym.

[Tłumaczenie i opracowanie własne na podstawie MercatorNet (M. Cook) – 24.01.01.2011 r.]

Apel Jerzego Zięby do lekarzy i ludzi dobrej woli

$
0
0

BedrocanApel do wszystkich Polaków dobrej woli.

Apeluję do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy otrzymują tę wiadomość, o natychmiastowe, jak najszybsze przekazywanie jej dalej !!
Ale… na początek, BARDZO PROSZĘ O OBEJRZENIE DO KOŃCA !! poniższych, krótkich filmików. Oglądając je, miejcie na względzie, że u wielu dzieci takie epizody zdarzają się 200 a nawet 300 razy dziennie!!

Dr. Marek Bachański z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie jest pierwszym w Polsce lekarzem, który ODWAŻYŁ SIĘ leczyć dzieci z padaczką podając im substancje na bazie wyciągu z konopi indyjskich. Dr. Bachański potrzebuje pilnej pomocy kolegów lekarzy, z wiedzą i SERCEM, dla których najważniejszym celem jest leczenie człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem cierpiących dzieci.

Zwracamy się do nich z propozycją przystąpienia do listy lekarzy, którzy będą objęci uchwałą odpowiedniej komisji, zezwalającą na stosowanie w ramach własnej praktyki konopi w postaci:

  • Bedrocan (z importu docelowego)
  • leków recepturowych ordynowanych wg farmakopei amerykańskiej, sporządzanych w aptece z surowca, na który zezwolenie wyda Główny Inspektor Farmaceutyczny (polskie uprawy za zgodą GIF).

Nie robimy badania wg. protokołu, tylko zgodnie z praktyką – wszystko zostaje na linii lekarz-pacjent.

Wszystkie materiały/dokumenty zatwierdzone przez komisję będą przekazane na adresy lekarzy zgłaszających swoje zainteresowanie. Posiedzenie komisji jest 15 czerwca, gdzieś około 10 czerwca powinniśmy złożyć komisji listę lekarzy.

Lekarze tacy, proszeni są o jak najszybsze wysłanie e-maila, w którym wystarczy napisać tylko jedno zdanie : „jestem zainteresowany”, na adres: olejzkonopi@paz.org.pl

Adres ten, jest specjalnie utworzony przez Polską Akademię Zdrowia w Rzeszowie. http://www.paz.org.pl/o-akademii/

Uzgodniłem z Doktorem Bachańskim, że dla wszystkich lekarzy, którzy wyrażą swoje zainteresowanie, zorganizujemy spotkanie z nim, gdzie na spokojnie, będzie mógł wymienić się z kolegami lekarzami, swoim doświadczeniem w tym względzie.

Jak wiadomo zastosowanie wyciągu z oleju z konopi, w przypadku epilepsji (i nie tylko) ma działanie natychmiastowe*. Dr. Bachański w ten sposób pomaga dzieciom niesamowicie chorym. Zdobycie preparatów z konopi jest możliwe tylko i wyłącznie poprzez tzw. Import Docelowy, co jest uzależnione od urzędników w Ministerstwie Zdrowia. Z takiego dostępu do tego typu leku skorzystało już 13 rodziców dzieci z ciężką padaczką. Tysiące pozostałych rodziców z dziećmi dotkniętymi ciężką padaczką mogłyby również z tego skorzystać.

Niestety, w tym tygodniu, Ministerstwo Zdrowia zakazało Importu Docelowego nawet dla dzieci z padaczką, które już się tymi lekami leczą,do czasu zajęcia stanowiska przez tzw. Komisję Bioetyki.
Nie wiem kim są ludzie z tej Komisji. Z pewnością nie są rodzicami dzieci z padaczką. Nie wiem, czy wiedzą co to znaczy etyka. Ja wiem jedno, że są to ludzie całkowicie pozbawieni serca i współczucia dla cierpiącego dziecka, nie wspominając już o rodzicach. Czy ktoś ich zmusił do podjęcia takiej decyzji?

Normalnemu człowiekowi, który ma w sobie najmniejszy okruszek współczucia dla cierpiącego dziecka, nie przyszłoby do głowy, żeby takiemu dziecku odebrać lek!!! Członkowie Komisji Bioetyki to właśnie zrobili.
Kim oni są? Nie wiem. Wiem jednak, że są urzędnikami, których pensje płacimy my, podatnicy, Polacy.

Wiem, że podadzą jakieś bzdurne powody. Dla mnie jednak, nie istnieje żaden powód, który jest ważniejsze niż cierpienie chorego dziecka.
Żaden !!!

Wprowadzenie takiego zakazu oznacza, że kimkolwiek oni są, powinni być natychmiast, dzisiaj, wyrzuceni z pracy! Nie za taką pracę im płacimy.
Żadnemu urzędnikowi państwowemu nie płacimy za znęcanie się nad chorym dzieckiem poprzez odebranie dziecku leku, które przynajmniej łagodzi mu niewypowiedziane wręcz cierpienia. Jest to okrucieństwo i znęcanie się nad chorym dzieckiem, bo do tego to się sprowadza.

Bardzo wszystkich proszę, przekazujcie tą informację, każdemu znanemu Wam lekarzowi, osobiście czy przez Internet. Proszę również lekarzy, żeby pomiędzy sobą tę informację przekazywali dalej, do innych swoich kolegów lekarzy.

Uważam, że każdy Polak, powinien również napisać e-mail swoim imieniu na adres Ministerstwa Zdrowia, do Ministra Bartosza Arłukowicza : kancelaria@mz.gov.pl

Zbliżają się wybory, niech o tym pomyślą. Pozdrawiam… ale mnie to wkurzyło !!!!

Jerzy Zięba

*np. olejek CBD z konopi znakomicie działa przy skurczach w Parkinsonie, co zostało potwierdzone m.in. przez mojego ś.p. Ojca. (przyp. M.P.)

Czym są spowodowane naprawdę skoki poziomu izotopu bizmutu Bi-214?

$
0
0
UWAGA: Google AdSense pod byle pozorem wyłączył na tej stronie wyświetlanie reklam (ponoć układ reklam był taki, że mogły być przypadkowo klikane). Każde tłumaczenie jest dobre, jeśli chce się kogoś odciągnąć od kasy. Pieniądze z dochodów AdSense służyły pomocy ludziom pokrzywdzonym, dlatego od dzisiaj będę częściej przypominał Wam o konieczności wspomagania tych poniewieranych przez system. Wystarczy, że przelejesz 5 zł na konto poszkodowanego.
Judeosataniści, w których rękach znalazł się cały biznes Google’a, YouTube’a itd nie zamkną nam ust, więcej, moblilizują do wysiłku na rzecz walki z draństwem i bandytyzmem.

DR ZBIGNIEW KĘKUŚ POTRZEBUJE POMOCY FINANSOWEJ NA WALKĘ Z BANDYTYZMEM PROKURATORSKO – SĄDOWYM. Nr. konta w SKOK: 88 7999 9995 0651 9170 1304 0001

Pisaliśmy tu już o możliwym skażeniu radiologicznym w Polsce na skutek pożarów lasów wokół Czarnobyla. Zaintrygowany skokami we wskazaniach Bizmutu Bi-214 zacząłem szukać informacji o możliwych tego przyczynach. Jak się okazało to, że fakt iż skoki we wskazaniach bizmutu zachodzą przy opadach deszczu nie musi być powodem do spokoju. Dodatkowym argumentem przemawiającym za możliwością lokalnego skażenia radiologicznego jest ilość zgonów czy też zachorowań w ostatnim okresie – przynajmniej w moim otoczeniu (wylew krwi u mojego Ojca co w efekcie spowodowało zgon, wylew krwi u cioci, śmierć męża koleżanki – wszystko to w jednym dniu!).

Zwróciłem się z tym do profesjonalistów, którzy prowadzą blog allegedlyapparent na WordPressie. Dostałem kilka odpowiedzi, są faktycznie alarmujące. Okazuje się, że ryzyko wylewu w terenie skażonym wzrasta 9-krotnie! Poniżej zamieszczam zrzut pomiarów UMCS z dzisiejszego dnia z okresu od 10 stycznia (http://www.radioaktywnosc.umcs.lublin.pl/?id=2). Poniżej, niepokojąca interpretacja skoków poziomu bizmutu – tłumaczenie komentarza osoby, która podaje nawet swój mail pavewayiv@gmail.com. Zachęcam profesjonalistów, którzy się zainteresują tym tematem do komentowania.

UMCS-10 stycznia do 2 czerwca

Pomiary UMCS od 10 stycznia do 2 czerwca

pavewayiv@gmail.com napisał:

Sądzę, że skoki poziomu Bizmutu Bi-214 są sprawą poważną. Jeśli się rozpatrzy łańcuch rozpadu uranu U-238, widać, że Bi-214 jest częścią dwu-trzy dniowego segmentu rozpadów, zaczynając od Radonu-222 i kończąc (tymczasowo) na Ołowiu-210 z jego 22 letnim połowicznym czasem rozkładu.
Podwojenie rozpadu Bi-214 może nastąpić jedynie gdy cykl Rn-222, Pb-214, Bi-214 i Po-214 także się podwoi, zakłądając, że źródłem jest radon. Poziom radonu zmienia się z dnia na dzień, ale zazwyczaj stanowi pewnien cykl w ciągu dnia. Skoki Bi-214 na tym wykresie są niezwykłe, chyba, że pomiar dokonany jest w pobliżu kopalni węgla kamiennego, złóż gazu naturalnego czy też innego naturalnego źródła promieniowania. Bi-214 nie jest powodem do obaw jeśli chodzi o skażenie radiologiczne – po prostu jest łatwy do zmierzenia.

Należy jednak rozwazyć skażenie polonem Po-210 (który nie jest tu bezpośrednim czynnikiem). Pojedynczy rozpad „alfa” Po-210 może mieć nawet 100-krotny efekt biologiczny w porównaniu do przeciętnego rozpadu alfa. Niektórzy naukowcy uważają, że czynnik ten może wynosić 1000 lub nawet 10,000 w stosunku do przeciętnego promieniowania gamma. Tak więc przykładowo 100 bekereli promieniowania Po-210 może poczynić takie same szkody biologiczne jak 100,000 czy nawet milion bekereli zwykłego promieniowania.
Istotne jest, że pojedynczy rozpad alfa Po-210 jest znacznie bardziej szkodliwy niż pojedynczy rozpad gamma lub jakikolwiek inny. Tu jest opis możliwych szkód biologicznych u człowieka poczynionych przez Po-210: https://hps.org/documents/polonium_210_story.pdf

Wróćmy do bizmutu Bi-214. Jeśli zmierzy się dajmy na to 10 bekereli rozpadu Bi-214, to w ciągu poprzednich 2 dni było także 10 bekereli rozpadu alfa radonu Rn-222 w Po-218 i 10 bekereli rozpadu Po-218 w Pb-214, który także wytworzy 10 bekereli rozpadu beta. Co więcej, 10 bekereli Bi-214 spowoduje rozpad beta do Po-214 w ciągu kilku minut, co z kolei niemal natychmiastowo ulegnie rozpadowi alfa do Pb-214.

Tak więc pomiar jakichkolwiek ilości Bi-214 w powietrzu oznacza, że w rzeczywistości oddychamy mieszanką radionuklidów w segmencie rozpadu, czyli w naszych ciałach odbywają się trzy wysokoenergetyczne rozpady alfa: Rn-222 w Po-218, Po-218 w Pb-214 i Po-214 w Pb-210. I każdy z tych rozpadów jest o wiele bardziej szkodliwy niż promieniowanie gamma – 3-krotnie bardziej niż pojedynczy rozpad polonu Po-210.

Większość symptomów ostrego lub chronicznego wewnętrznego skażenia promieniotwórczego alfa jest trudna do odróżnienia od innych schorzeń związanych z wiekiem – problemów trawiennych, osłabienia systemu odpornościowego, oddychania czy też krążenia, itd. Polon-210 (oraz jak mi się wydaje także Po-218 i Po-214) ma powinowactwo z krwią i może być przyczyną innych dodatkowych objawów. Czy wylew krwi do mózgu jest jednym z nich, nie wiem – jest to już czysta spekulacja.

Najprościej było by zbadać poziom jednego z radionuklidów w moczu i w ten sposób oszacować wpływ całego łańcucha na ciało. Alfa-emitery zawarte w płynie są trudne do analizy, ale być może laboratorium mogło by zmierzyć poziom Bi-214 i zrobić stąd proste oszacowanie. Można by przynajmniej stwierdzić czy przyczyną jest łańcuch rozpadu radonu. Nie jest to rada medyczna dla ciebie i twojej rodziny, ale warto by społeczność medyczna się tym zainteresowała i coś z tym zrobiła, nawet jeśli wykluczono by taki związek.

Mogą być też inne przyczyny skoków poziomu izotopu bizmutu Bi-214 poza radonem, z których nie zdaję sobie w tej chwili sprawy. Np. tytoń jest dobrym bio-akumulatorem izotopów ołowiu Pb-210 i polonu Po-210.  Zauważyłem, że ostatnio wielu palaczy stara się przestać palić, głównie na skutek uporczywego i długotrwałego kaszlu jaki u nich się pojawił (…)

Za: https://allegedlyapparent.wordpress.com/2015/05/25/the-gist-of-that-pondering/ (patrz komentarze)

Chlorek cezu tajnym lekiem na raka?

$
0
0

capture-28Bardzo ciekawa informacja na temat leczenia raka w Meksyku ukazała się na stronie Jima Stone’a ( http://82.221.129.208/ ). Sądzę, że warto to było przetłumaczyć na język polski, co uczyniłem (z grubsza, za możliwe błędy przepraszam). Terapia pokrywa się z tym co potrafią inne preparaty i suplementy (MMS, Graviola, nawet elektroniczny antybiotyk – zapper), podobne są też uwagi co do zakresu ich stosowania.

Być może chlorek cezu jest lepszy i skuteczniejszy od powyższych – tego nie wiem na pewno. Ale jeśli kliniki w Meksyku się tym zajmują na porządku dziennym i na pewno mają klientów „z kasą” z USA, to sądzę, że warto by Polacy o takiej możliwości wiedzieli. Z własnego doświadczenia wiem, że np sól innego pierwiastka z drugiej od lewej strony tablicy kolumny, magnezu (roztwór zwany Delbetem), jest bardzo skuteczny na schorzenia neurologiczne, wypłukuje złogi spomiędzy kręgów, szybko leczy rany itd. Być może też ma działanie antyrakowe.

Czekam na wasze opinie – ostrzegam, że ewidentne komentarze dezinformujące będą usuwane, a dezinformatorzy blokowani. Tu chodzi bowiem nie tylko o życie ludzkie, ale i nasze powodzenie w walce z NWO. Oryginalny tekst pozwoliłem sobie zacytować w całości pod tłumaczeniem. Jim Stone pisze:

W Meksyku są kliniki, które cały czas leczą ludzi z raka. Większość z nich jest na granicy. Używają chlorku cezu (który jest nieszkodliwy jak sól kuchenna) i wygląda na to, że leczy wszystkie przypadki, co więcej jest śmiesznie tani w porównaniu z oszukańczą chemioterapią. Tablica z układem okresowym pierwiastków (Mendelejewa) mocno wskazuje na to, że podobnie może działać chlorek potasu (choć w mniejszym stopniu, tak więc możesz potrzebować go więcej, ile jednak, pozostaje sprawą otwartą), ale chlorek cezu jest oczywistym „magicznym pociskiem” na raka, który jest skuteczny w bezpiecznym zakresie jego użycia.

Sód, Potas i Cez znajdują się w lewej kolumnie tablicy okresowej pierwiastków i wszystkie są metalami alkalicznymi. Ponieważ wykazują podobne właściwości, ich sole są równie bezpieczne w przypadku spożycia. Oczywiście unikałbym soli litowej, ale nawet ta cię nie zabije choć ma skutki uboczne.
Sól rubidowa też prawdopodobnie leczy raka, nawet lepiej od soli cezowej, ale sól cezowa wymaga spożycia jedynie grama dziennie, a rubidowa jest trudna do zdobycia. Sądzę, że nawet zwykła sól kuchenna ma działanie antyrakowe, gdyż jest oparta na metalu z lewej kolumnie (sodzie).

W każdym przypadku działające leki na raka są legalne w prywatnych licencjonowanych placówkach medycznych w Meksyku i ich działanie nie ma skutków ubocznych, wystarczy tabletka chlorku cezu dziennie i rak zanika w ciągu kilku miesięcy (w przypadkach skrajnych jest znacznie zredukowany w ciągu nawet 2 tygodni). W przypadkach ciężkich powinno się jednak brać go powoli, by uniknąć zatrucia zbyt dużą ilością toksyn z zabitych komórek rakowych, organizm ludzki ma bowiem ograniczoną zdolność do usuwania martwych komórek [dokładnie to samo dotyczy stosowania MMS-a czy zappera, M.P.].

Aby tego uniknąć robi się tam testy krwi, aby ustalić jak szybko ciało może się oczyścić. Generalnie 1 gram dziennie chlorku cezu nie przekroczy dawki maksymalnej, z którą organizm może sobie poradzić. Jednak już 5 gramów dziennie zabija raka zbyt szybko i w krwi zacznie krążyć za dużo martwych komórek rakowych , które nawet mogą zabić leczącego się człowieka.

Tak to działa i jeśli jesteś kontrolowanym idiotą, który uważa, że tego typu informacje powinny być zakazane, to życzę ci powodzenia w chemioterapii i tego abyś dał się dalej rabować płacąc na „leki na raka”. Nie widzę dla takich osób właściwego miejsca w spektrum społecznym, gdyż wiem, że organizacje charytatywne zajmujące się odkrywaniem „leków na raka”, są wszystkie OSZUSTWEM, gdyż lek jest już doskonale znany i wykorzystywany na granicy południowej, co więcej, jest praktycznie darmowy.

Szczególnie interesujące jest to, że zachorowalność na raka eksplodowała równolegle mainstreamową kampanią przeciwko soleniu potraw, co jest oszustwem na wyższym poziomie, gdyż żydzi solą na ostro wszystko co popadnie w ich jedzeniu, a w telewizji razem ze światem medycznym ostrzegają nas przed nadmiernym użyciem soli. Powodem może być Sód, który jest także w lewej kolumnie tablicy okresowej. Zbyt mała ilość soli powoduje poważne problemy z zatrzymaniem wody (zawsze spragniony, dużo sikający), powoduje utratę jasności myślenia i ogólne osłabienie energii. Jedz dużo soli, by dobrze żyć z jasnym umysłem i dużą ilością energii, dodatkowo bądź dobrze nawodniony by nie być spragnionym. Jeśli sól powoduje to, że masz pragnienie, oznacza to, że po pierwsze nie masz wystarczającej ilości soli w organizmie, a po drugie, że masz za mało wody. To nie jest żaden mit, należy solić tak by jedzenie było smaczne, żydzi dokładnie to robią, mówili mi o tym, gdy byłem z nimi i dlatego wygrywają. Sól daje życie, a oni chcą byś był słaby i mało efektywny i nie mógł przez to przeciwstawić się ich tyranii.

Nie martw się o to by nie przesolić, właściwą miarą jest dobry smak jedzenia i poczucie, że więcej już soli nie potrzebujesz. Wtedy nagle poczujesz, że jedzenie nie smakuje dobrze i więcej go nie potrzebujesz.  (…)

====================================

Mexico has clinics that cure cancer all the time. Most are on the border. They use cesium chloride (which is as harmless as table salt) and it seems to cure people every time and is dirt cheap compared to absolutely phoney chemo. The periodic table also strongly implies potassium chloride will work (to a lesser degree so you would need more and how much more would be the question) but cesium chloride is an obvious magic bullet for cancer that stays orders of magnitude within the safe dose limit.

Sodium, Potassium and Cesium are all on the far left column of the periodic table and are all alkaline metals. Since they are all left column they exhibit similar properties and their salts are safe to eat. I’d obviously avoid lithium salt, but it won’t kill you if you don’t mind the potential side effects . . . . . rubidium salt is probably also a cure for cancer that would be more potent than cesium chloride, but cesium chloride will do it with only a gram a day and rubidium chloride would be a tough one to get . . . . . and even ordinary table salt would probably have an impact on cancer since it is based on a left column metal as well.

At any rate, legitimate cancer cures are still perfectly legal to issue from a private licensed medical facility in Mexico and there are no side effects, just pop a tablet of cesium chloride per day and the cancer goes away in a few months (greatly curtailed within a couple weeks except in extreme cases.) In extreme cases, they have to take it slow to avoid killing the cancer too quickly because the body can only handle and filter a certain level of dead material (which dying cancer is).

They have to do blood tests to make sure your body can handle how fast they take it. Generally 1 gram a day won’t exceed the maximum kill rate but if you got your hands on cesium chloride and took 5 grams a day to kill your cancer chances are that would kill you by flooding your blood stream with too much dead cancer. THAT is how good cesium chloride works, And if you are a control everyone idiot who thinks I should be banned for saying this, ENJOY YOUR CHEMO AND PLEASE ROB YOUR OWN SELF BY GIVING YOUR CASH TO CANCER CURES, I can’t see a legitimate place for you in the public spectrum anyway and yeah, I know the pictures the cancer charities use to rake it in so they can „find a cure” are hard on the heart but it is ALL A SCAM, the cure is well known and administered via private channels south of the border and it is practically free.

I find it interesting and see a possible connection in the fact that cancer rates have exploded during the mainstream „official” campaign against salty foods, which is a scam of the highest order, Jews salt the living hell out of their food, and then go on TV and jack with the medical community, telling the rest of us to avoid salt. With Sodium being a left column element there could be a reason, perhaps cancer is one? Not having enough salt makes you have serious water retention problems (always thirsty, always peeing) and steals clarity of thought and overall energy as well. EAT LOTS OF SALT FOR A GOOD LIFE WITH A CLEAR MIND AND LOTS OF ENERGY, and additionally to keep enough water in your system so you are not always thirsty. Sure, salt makes you feel thirsty but that goes away after you get enough salt and drink enough water. If salt makes you thirsty, you just don’t have enough salt to begin with in your system, and subsequently you don’t have enough water either. This is not any sort of myth, salt your food as much as it tastes good, the Jews do it, they told me to when I was with them AND THEY ARE WINNING. Salt gives you life, and they want you to be weak and ineffective so you accomplish nothing against their tyranny.

Don’t worry about getting too much salt, The real measure of how much salt you should have is that if it tastes good and makes you feel good you need more. When you get enough it will suddenly not taste good and you won’t want it. It would be a challenge to eat too much because your body will certainly let you know by saying ICK! Anyway, I rambled a bit but a lot needed to be said, if cesium chloride is a magic bullet then sodium chloride ought to at least be a BB, and I am sure this will kick off scams on the web, USE YOUR PERIODIC TABLE, these are easy to find and make sure any suggestion on the web involves a chloride salt with a left column element . . . . .

Prof. Maria D. Majewska: Zatruwanie żywności, leków, kosmetyków. Uwaga na dwutlenek tytanu, kod CI 77891

$
0
0
Nowość wideo:
Wynocha z tego kraju! Gawroński był pierwszy od Stonogi. Stonoga się na nim wzoruje?

Nie trudno zauważyć, ze w większości kosmetyków, w mydłach i płynnych detergentach, w wielu produktach spożywczych oraz w prawie wszystkich lekach i suplementach (rzekomo zdrowotnych) znajduje się dwutlenek tytanu (często maskowany jako E171). Związek ten używany jest jako biały pigment. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia dla dodawania go do produktów spożywczych czy kosmetyków, poza ich wybieleniem lub chęcią podtrucia konsumentów. Bo niby dlaczego mydła, preparaty ziołowe, witaminy itp. mają być białe, a nie naturalne?

Wiele niezależnych publikacji naukowych wykazało dużą toksyczność tlenków tytanu, zwłaszcza, kiedy występują w postaci nanocząsteczek, bowiem przenikają one przez błony komórkowe i jądrowe i uszkadzają strukturę DNA wywołując rakotwórcze mutacje i wiele degeneracyjnych zmian w komórkach. Związek ten działa też neurotoksycznie, uszkadzając komórki nerwowe i prowadząc do ich neurodegeneracji. (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25524809, http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25783503, http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3423755/).

Co można zrobić w tej sytuacji? Najskuteczniejsze jest zwykle uderzanie po kieszeni producentów toksycznych produktów. Ich bojkot połączony z masowym pisaniem listów i żądaniem usunięcia tlenków tytanu oraz innych toksycznych składników z ich produktów może przynieść pożyteczne efekty. Najważniejsze jest jednak unikanie wszelkich preparatów zawierających te związki. To samo dotyczy innych toksyn powszechnie dodawanych do kosmetyków – barwników, płynnych plastyków (akrylatów, akrylamidów, styrenów, vinyli), które też są rakotwórcze i cytotoksyczne.

Dodam (..), że dwutlenek tytanu używany w kosmetykach ma numer CI 77891. Oburzające jest, że urzędnicy UE zajmują się wymyślaniem maskujących kodów dla nazw chemikaliów używanych w przemyśle spożywczym, farmaceutycznym i kosmetycznym, zamiast zmuszać producentów do drukowania na opakowaniach pełnych nazw chemikaliów, które dodają do produktów. Poniżej linki do informacji o tych kodach. Ogólnie lepiej przyjąć zasadę unikania kupowania produktów spożywczych, leczniczych czy kosmetycznych, które mają dodatki typu E czy CI.

Brońmy prof. dr hab. Jana Talara

$
0
0

Obraz 7Prof dr hab. Jan Talar, jedyny w Polsce lekarz, który wybudza ze śpiączki i pozwala wrócić do życia pacjentom, którzy gdzie indziej skazani byli by na śmierć jest zagrożony utratą praw wykonywania zawodu. Nie pomyliłem się – lekarz, który stosuje się do przysięgi jaką złożył po ukończeniu studiów, jest niszczony przez środowisko medyczne.

Wszyscy wiemy, że każdemu można doczepić odpowiednią łatkę, jeśli się chce. Kiedyś pisałem o dr Wojciechu Serwatce, który ujawnił korupcję swojego szefa oraz fakt stosowania tiopentalu do zabijania pacjentów (pisała o tym Gazeta Polska i NIE). Dr Serwatce zabroniono wykonywania zawodu, mimo, że jego skuteczność jako chirurga była jedną z najwyższych w Polsce, mimo że nie zrobił nic sprzecznego z zawodem lekarza. Dr Serwatka obecnie buduje łodzie w Norwegii i bardzo dobrze sobie radzi, ale niestety, nie wykonuje swojego zawodu, do którego przygotowywał się i w nim praktykował przez kilkanaście lat.  (zob: http://niezalezna.pl/11427-pozew-tvn-przeciwko-gp-oddalony)

FILM: Profesor Jan Talar i jego misja Bezpośredni link (YouTube) 

Czy dzięki swoim tytułom naukowym prof. dr hab. Jan Talar jest bezpieczny? Nie sądzę, bowiem ukaranie go w świetle jupiterów może być dla masonerii doskonałym argumentem na innych niepokornych.  Profesor Talar potrzebuje więc naszej pomocy.

Śmierć i to co się dzieje dalej z ludzką świadomością nadal jest wielką tajemnicą, choć mamy coraz więcej argumentów przemawiających za tym, że nasze ciało jest tylko powłoką dla czegoś co umownie nazywamy duszą (a nie odwrotnie). Teoria pól morfogenetycznych bardzo dobrze tłumaczy wszelkie zjawiska paranormalne, związane z telepatią, kontaktem pozagrobowym, duchami, a nawet przewidywaniem przyszłości. Na bazie tej teorii powstały już urządzenia diagnostyczne i medyczne, jak np. Quantec, które się sprawdzają ze 100% dokładnością. Jedynym ograniczeniem jest baza danych jaką te urządzenia dysponują i tak np. nie potrafią na razie dokładnie zdiagnozować chorób rzadkich lub nowych (np. stworzonych przez człowieka). Quantec więc potwierdza istnienie duszy, niezależnej od ciała i tego, że świadomość i pamięć jest właśnie tam zlokalizowana, a nie w mózgu. Potwierdza też istnienie super-świadomości, a więc Boga.

Uszkodzenia mózgu często prowadzą do dysfunkcji działania organizmu, ale jak dowodzi prof. Jan Talar swoją praktyką, śmierć mózgowa nie istnieje, gdyż odpowiednią neuro-stymulacją u osób będących w stanie śpiączki i oddychających za pomocą respiratora, zawsze można doprowadzić do wznowienia oddechu i pozostałych funkcji życiowych. Z kliniki prof. Talara ludzie wychodzili o własnych siłach, także ci, którzy już byli przeznaczenia na narządy.

Sądzę, że jest to możliwe nie tyle dlatego, że mózg ma niesamowite zdolności regeneracyjne, ale że neurostymulacja niejako wzywa duszę do powrotu do ciała, a ta powoduje nagłe zdrowienie. Notowane są przypadki nagłego uleczenia chorób „nieuleczalnych” o osób, które powróciły z tzw. śmierci klinicznej, jak np. ustąpienie paraliżu.
Im bardziej neuro-stymulacja jest intensywna, tym większe szanse całkowitego powrotu do zdrowia.

Sądzę też, że metoda Talara może być przełomem jeśli chodzi o ludzi niepełnosprawnych z paraliżem dziecięcym włącznie, stymulacje bowiem powinny działać podobnie jak na chorego w śpiączce – przywracać działanie mózgu.

Za zgodą autora poniżej prezentuję krótki fragment książki prof. Talara „Śmierć mózgowa, przypadki kliniczne”, która powinna znaleźć się w każdym domu, na wypadek gdyby ktoś znalazł się w takim stanie w szpitalu. Lekarzy, którzy jak w moim przypadku, twierdzili, że „takich książek są setki i są one bezwartościowe” należy ostro piętnować, gdyż wprowadzają zamęt absolutnie nie służący zdrowiu chorego. Tylko jeden młody lekarz powiedział mi po cichu, że „ta książka jest bezcenna”.

Ksiazka Talara 01„W ratowaniu chorego w stanie krytycznym jednym z najważniejszych elementów strategii ratowania życia jest przywracanie własnego, spontanicznego oddechu wbrew częstym stwierdzeniom, że chory nie odzyska zdolności oddychania (ma trwały bezdech). Stymulacja przywracająca spontaniczny oddech sprawdza się u większości chorych podłączonych do respiratora, a efekty stymulacji obserwuje się już po kilku dniach. Warto więc tę stymulację wprowadzić jako obowiązującą procedurę w OIT już od pierwszych godzin leczenia.

Opis stymulacji:

Opuszką palca wskazującego lub środkowego stymulujemy pulsacyjnie z siłą do 10g 6 punków wokół nosa i nieco silniej opuszkami palców II-V stymulujemy boczne powierzchnie mostka układając opuszki palców w międzyżebrzach, a następnie międzyżebrzami przesuwamy opuszki palców do linii pachowej przedniej po obu stronach klatki piersiowej. Czas stymulacji punktów wokół nosa u dzieci wynosi około 30 sekund a u dorosłych do 1 minuty. Czas stymulacji bocznej powierzchni mostka w jednym ułożeniu u dzieci wynosi około 30 sekund a u dorosłych wynosi około 1 minuty i tyle samo stymulacja międzyżebrzy.

Pierwszy punkt znajduje się w kąciku skrzydełka nosa. Zwracamy uwagę aby w każdym punkcie nie drażnić paznokciem skóry twarzy. Drugi punkt leży poniżej oczodołu w przejściu powierzchni bocznej nosa w policzek na wyniosłości żuchwy. Trzeci punki leży przyśrodkowo w oczodole pod kątem 459 do linii brwi. Następnie stymulujemy opisane punkty wokół nosa po drugiej stronie według przedstawionej kolejności. Stymulacje bocznych powierzchni mostka rozpoczynamy po jednej stronie układając opuszki palców od przestrzeni miedzy obojczykiem a pierwszym żebrem i uciskając kolejne przestrzenie międzyżebrowe. Po zakończeniu tej stymulacji nie odrywamy opuszek palców i pulsacyjnie przesuwamy cztery opuszki w czasie około 1 minuty do linii pachowej przedniej. Dalej stosujemy stymulacje pulsacyjne bocznej powierzchni mostka obniżając opuszki o dwie przestrzenie międzyżebrowe i czynność powtarzamy. Jeszcze raz przemieszczamy opuszki palców II-V o dwie przestrzenie międzyżebrowe. Po zakończeniu stymulacji mostka i przestrzeni międzyżebrowych po jednej stronie opuszki palców przekładamy na drugą stronę i czynności powtarzamy.

Stymulacje wokół nosa i na klatce piersiowej powtarzamy trzy – czterokrotnie dziennie nawet jeszcze do kilkunastu dni po uzyskaniu swobodnego oddechu. Jeżeli istnieje obawa o naruszenie elektrod podłączonych na klatce piersiowej lub wkłucia centralnego to wtedy stosujemy tylko stymulacje międzyżebrowe bocznej powierzchni mostka wydłużając czas ucisku do 2. minut. Dalsza stymulacja poprawia wydolność odzyskanego oddechu i istnieje możliwość uratowania takiego chorego przed zapaleniem płuc wynikającym z osłabienia siły mięśni oddechowych i zbyt płytkiego oddechu. Własny, spontaniczny oddech wpływa korzystnie na powrót świadomości psychicznej i fizycznej. Wielu lekarzy obserwuje powrót spontanicznego oddechu u chorych w śpiączce wentylowanych mechanicznie w różnym czasie od zaistnienia choroby.”

Przypomnę, że powyższa metoda może przywrócić oddech niemal każdej osobie, która się znalazła w śpiączce pourazowej – z ofiarami udarów i wylewów włącznie.


Jerzy Zięba demaskuje konspirację stojącą za projektem EPISTOP

$
0
0

jerzy-zięba-1Założyciel fundacji Polacy dla Polaków ( http://www.polacydlapolakow.pl ) ostro komentuje projekt EPISTOP, który rzekomo ma służyć dzieciom chorym na stwardnienie guzowate i padaczkę. W mediach na temat projektu słyszymy same superlatywy, że jest jednym z nielicznych w „polskich rękach”. Dofinansowuje go Unia Europejska funduszem 10 mln Euro. Tymczasem lekarza, który skutecznie leczył dzieci z padaczki, dr Marka Bachańskiego w atmosferze skandalu CZD wyrzuca na bruk.

Jerzy Zięba ujawnia, że za projektem stoją interesy przemysłu farmaceutycznego, który jak wiemy, nie ma na celu naszego zdrowia, ale to by biznes się dalej kręcił, czyli by leki były sprzedawane. Najgorszym problemem jest jednak to, że zamiast zrobić lek z minimalnymi skutkami ubocznymi z marihuany, na dzieciach będą testowane trucizny!  Czy tego typu eksperymenty na dzieciach nie są sprzeczne z Konstytucją?

Jerzy Zięba: https://www.facebook.com/ukryteterapie/posts/1646299508942834

Centrum Zdrowia Dziecka znowu bije „pianę” wciskając ludziom zwykły „KIT” ! To jest kpina z nas wszystkich!
Wiem, że to długie (kończę to pisać już nad ranem czasu na Florydzie i idę już spać), ale proszę przeczytajcie uważnie, napiszę to w miarę łatwo i przystępnie i nie dajcie sobie robić jajecznicy z mózgów!! Oglądając ten klip poniżej można pomyśleć, że polska medycyna i ci, którzy ten projekt prowadzą są wspaniałymi, wrażliwymi ludźmi… lekarzami. Taka to „wiedza” idzie w ten sposób do społeczeństwa polskiego i.. nie tylko. Musi to być poważne, bo dostali na to ponad 42 miliony złotych.
A jaka jest prawda ? No… prawda jest po prostu „zakopana” w naukowym „mambo-dżambo”, które za chwilę odszyfrujemy. Projekt ten ma się zająć poznaniem przyczyn padaczki u dzieci. Super… wygląda to niby nieźle, ale… W takim przypadku ZAWSZE należy zadać sobie pytanie JAK będą te badania wykonywane i przy użyciu CZEGO !

Zaczyna się tak : http://www.epistop.eu/index.php/about-the-project
ale.. popatrzcie tam … na samiutkim dole : „Epileptogenesis progress. Brain insult (e.g., injury, genetic predisposition, experimental status epilepticus) induces a cascade of cellular and molecular events leading to the clinical manifestation of seizures„. Brain insult, uszkodzenie, zranienie mózgu : NIC nie ma na temat potencjalnego działania NEUROTOKSYN ze szczepionek, których takiemu dziecku podano już kilka! Ci „geniusze” wiedzą, że rtęć jest silną neurotoksyną. Wiedzą, to oczywiste, to dlaczego NIGDZIE w planowanych badaniach nie jest uwzględnione badanie dzieci pod kątem potencjalnego wywołania padaczki przez „przed chwilą” podaną rtęć lub inną toksynę ze szczepionki?
Przecież, wiedząc o tym, że rtęć jest NEUROTOKSYNĄ byłoby całkiem logiczne, żeby sprawdzić czy czasami TO nie jest przyczyną ich padaczki. Tutaj jednak… „specjaliści” lekarze, naukowcy, którym tak wierzymy i na których zdaniu tak się często opieramy, całkowicie to pominęli. Nie ważne celowo czy nie. Tego aspektu w badaniach za 42 000 000 zł NIE WOLNO BYŁO POMINĄC inaczej będzie to zwykłe oszustwo !

A jeśli „zanurkujemy” sobie w tekst o tym KIM są zarządzający projektem http://www.epistop.eu/index.php/about-the-project/management zauważymy, że w Panelu Doradców są:

• Professor Anna Maria Vezzani, neuroscientist
• Professor Carl Stafstrom, clinical and experimental epileptologist
• Professor Leszek Kaczmarek, neuroscientist
• Professor Renzo Guerrini, clinical epileptologist

Ci są OK…

ORAZ
• Dr. Marcin Balcerzak, representing pharma industry involved in epilepsy research
A jednak… Reprezentant przemysłu farmaceutycznego! Hmmm… a miało to być tylko badanie mechanizmów powstawania padaczki, a nie sprzedawanie leków !!! Mnie to zaczęło już śmierdzieć!

A przecież, rodzicom dzieci powiedziano wyraźnie jaki jest CEL tego projektu : „…Celem projektu EPISTOP („Długoterminowe, prospektywne badanie oceniające kliniczne i molekularne biomarkery epileptogenezy w modelu padaczki genetycznie uwarunkowanej – stwardnieniu guzowatym”) jest lepsze zrozumienie mechanizmów rozwoju padaczki u osób ze stwardnieniem guzowatym…”

W dalszej części co prawda napisano, też że : „…W dłuższej perspektywie czasowej chcielibyśmy przygotować zbiór nowych rekomendacji i zaleceń dotyczących leczenia padaczki u osób ze stwardnieniem guzowatym, co może wpłynąć na poprawę jakości życia pacjentów…”

Zbiór rekomendacji… nooo… brzmi to obiecująco. Czyli pewnie zarekomendują coś co „może wpłynąć na poprawę jakości życia pacjentów”. Jak bym był chory, to bym tak chciał!

Trochę mnie, jako rodzica, zmartwiłby zapis zgody na :
- uczestnictwo w randomizowanej części badania, której celem jest ocena potencjalnych korzyści płynących z wczesnej diagnozy padaczki oraz wczesnej interwencji medycznej polegającej na rozpoczęciu terapii lekami przeciwpadaczkowymi dzieci, u których wystąpiły napady elektroencefalograficzne. Nie wiedziałem, że nieujawnionym celem jest zastosowanie LEKÓW! Przecież we wcześniej przedstawionych ludziom (rodzicom dzieci) celach tego projektu tego nie było! A tu nagle bums ! Jest… lek! Świetnie, chociaż… po co się wysilać i wydawać 42 000 000 zł, skoro dr Bachański już dawno temu pokazał, że lekooporną padaczkę da się PIĘKNIE OPANOWAĆ stosując marihuanę.

Dalej, we wskazaniach dla rodziców poważnie zaniepokoił mnie wpis :
• wyrażenie zgody na badania próbek pobranych w czasie operacji lub sekcji zwłok

Ojjj….!!!! Rzemieślnicy z Centrum Zdrowia Dziecka… to CO do diabła będziecie tym ciężko chorym dzieciom podawać? Nie będzie to marihuana ? Dlaczego nie? Przecież nie daje skutków ubocznych!!! Doktor Bachański wam już to pokazał!!

Szukajcie, a znajdziecie : Część zatytułowana WP6 : http://www.epistop.eu/index.php/about-the-project/work-packages
Key inclusion criteria: Infants with the diagnosis of TSC made in the first 4 months of life and before the onset of clinical seizures. Czyli : Które dzieci są włączone do projektu : Dzieci z diagnozą postawioną w czasie pierwszych 4 miesięcy życia oraz PRZED wystąpieniem ataków padaczki.
A reszta dzieci to co? Wypad? Tak.. wypad! Te dzieci są wykluczone. Naprawdę ? A przecież najwięcej przypadków padaczki, występuje u dzieci STARSZYCH niż czteromiesięczne niemowlaczki!
„Key exclusion criteria: Clinical seizures at baseline” Które dzieci zostały wykluczone z udziału w projekcie (pewnie dobrze dla nich Emotikon wink ) ?

Wykluczono te dzieci, u których napady padaczki JUŻ występują! Czyli… po jaką cholerę wydawać te 42 000 000 zł jeśli to ma być tak właśnie zrobione??

Ale.. szukamy dalej …
Children with clinical seizures, either noticed by caregivers or visible on vEEG will be given standard, recommended treatment for TSC patients with epilepsy which is vigabatrin in standard doses.” A JEDNAK !!! Dzieci, które będą miały napady padaczki dostaną LEK : VIGABATRIN. Hmm.. pewnie z marihuany, bo wiadomo, że wtedy nie mam skutków ubocznych.

No to poszukajmy tego. Najlepiej zapytać producenta, ale to co znajdziecie tutaj przyprawi Was o dreszcze jak z horroru : http://sabril.net/infants/permanent_vision_loss_and_other_side_effects/other_side_effects  lub tutaj : http://www.drugs.com/sfx/vigabatrin-side-effects.html  A jak wystąpią skutki uboczne, to rodzice maja zawiadomić lekarza.

Ok… ale.. JAK rodzice dziecka 4 miesięcznego mogą zawiadomić lekarza, że ich dziecko ma :

More common [często występujące skutki uboczne]

Blue-yellow color blindness [ślepota na kolory niebieski i żółty]
blurred vision [zamglone widzenie] JAK to wychwycić u oseska ?
decreased vision or other vision changes [ograniczone widzenie lub inne zmiany we wzroku] ???
eye pain [ból oczu, M.P.] ?
increase in seizures [zwiększenie ilości napadów] Ohh… NAPRAWDĘ ??????????
loss of memory [utrata pamięci]
• problems with memory [problemy z pamięcią]

Less common or rare [mniej często występujące lub rzadkie skutki uboczne]
• Uncontrolled rolling eye movements [niekontrolowane ruchy gałki ocznej]

More common [często występujące]

Abdominal or stomach pain  • abnormal coordination ???? • agitation ????  • burning, tingling, or prickly sensations  • clumsiness ???? • confusion ???? • constipation ok.. tutaj rodzice zauważą • diarrhea.. zauważą • dizziness.. ????  • double vision or seeing double ???? • drowsiness noo.. może trochę ???? • increased movement może.. • joint pain ??? • mental depression ??? •  sleepiness or unusual drowsiness pewnie zauważą • trembling zauważą • tremor zauważą • trouble sitting still ok • unsteadiness ok

Less common • Aggression ?? • Headache ?? • increased saliva ok • muscle weakness ?? • nausea ?? ( nie wymiotowanie, ale nudności) • poor concentration ?? • speech disorder ?? • thinking abnormal ?? • trouble sleeping hmmm • vomitingweight gain pewnie będą się cieszyć, bo dziecko przybiera na wadze !!!

Mam nadzieję, że to wszystko zostało w TAKI sposób wytłumaczone rodzicom dzieci będących królikami doświadczalnym w tym projekcie.

Podsumujmy :

1. Badania NIBY mechanizmu powstawania padaczki, ale… będzie przy tym podawany lek (lek??) obarczony potwornymi skutkami ubocznymi. No więc są to badania LEKU ! Ta trucizna jest w Polsce zarejestrowana i nawet tania, bo producent z Danii finansowo cieniutko ”przędzie” : https://www.companyreporting.com/sites/default/files/accounts_extracts/15.07-lundbeck-2014.pdf

2. Uwzględnione są tylko dzieci z wąskiej grupy przypadków, a tam gdzie jest większość przypadków są one WYKLUCZONE.

3. Twórcy tego projektu udają, że rtęć ze szczepionek nie jest neurotoksyną, a więc nie uwzględniają jej jako potencjalnej przyczyny powstania padaczki, bo… co by było, gdyby w badaniach wyszło, że to właśnie rtęć ze szczepionek (lub inna toksyna zawarta w szczepionkach) jest PRZYCZNYNĄ padaczki u tych dzieci? Jak wtedy mogliby spojrzeć w oczy kolegom po fachu z firm produkujących szczepionki? Byłby przewrót, a do tego dopuścić nie można. Tylko to „niewinne ominięcie rtęci” czy innych toksyn powoduje, że ten cały „projekt” nadaje się do śmietnika.

Pytam : A co na to „specjaliści” z Komisji Bioetyki !!! ??? Po diabła oni tam siedzą i biorą nasze pieniądze. Jakim to cudem pozwolili na tak bzdurne badania na polskich dzieciach?

4. Zarząd Centrum Zdrowia Dziecka PONOWNIE wykazał się karygodnym wręcz brakiem profesjonalizmu. Tylko za to powinien natychmiast być wysłany do „macania kur”. Jak można było pozwolić na wydawanie 42 000 000 zł na badanie niesamowicie szkodliwej trucizny pod tytułem LEK na leczenie padaczki, kiedy (do niedawna) pracownik CZD, dr Bachański pokazał, że to da się to robić znacznie lepiej, BEZ SKUTKÓW ubocznych, nie tylko u wydzielonej grupy, a u być może WSZYSTKICH takich dzieci?

5. Czy teraz już widzicie PO CO założyłem fundację Polacy dla Polaków?

www.polacydlapolakow.pl

Jeśli TAM mielibyśmy 42 000 000 zł, to sfinansujemy KAŻDE mądre badania zastosowania marihuany do celów leczniczych.

Jeśli 42 000 000 zł podzielimy tylko przez 1 milion Polaków da nam to dokładnie 42,00 zł na każdego Polaka z tego 1 go miliona. Stać nas ? Stać .. i to na dużo więcej. Dlatego MUSIMY tą Fundację nagłaśniać ile się da! To jest nie tylko dla naszych, polskich dzieci, ale to jest na PRAWDZIWE badania medyczne, a nie opisany tutaj „projekt narażania dzieci na utratę ich zdrowia i życia”. CZD powinno te 42 mln przelać na naszą Fundację i gwarantuje to Wam… skutek byłby o NIEBO LEPSZY ! Fundacja ma już zespół lekarzy, którzy pod kierunkiem dra Bachańskiego chcą takie badania przeprowadzić. Nie mamy tylko jeszcze wystarczającej ilości środków.

Zwróćcie uwagę na to, że SAMI takie badania sfinansujemy, NIE będziemy narażać dzieci na utratę zdrowia i życia i to my, Polacy, pokażemy całemu światu : „Polak potrafi”, bo takiego ruchu społecznego, którego celem jest sfinansowanie badań nad marihuana leczniczą nie ma jeszcze nigdzie na świecie! Wtedy, ŻADEN polityk, czy lekarz nie będzie miał wymówki : nie zalegalizujemy, czy nie przepiszę recepty , bo .. nie ma badań. A teraz właśnie tak jest !

6. Kiedy dr Bachański wspomniał o przeprowadzeniu badań klinicznych na 100 dzieciach z lekooporną padaczką używając marihuany, podobno usłyszał, że nie ma na to funduszy. Pokazał, że padaczkę taką DA się leczyć, da się ciężko chorym dzieciom pomóc bez narażania ich na np. na utratę wzroku (plus 20 innych potencjalnych skutków ubocznych tego co będzie się stosować w tym projekcie). Zarząd Centrum Zdrowia Dziecka ŚWIADOMIE zgodził się na przeprowadzenie „projektu, gdzie będzie się narażać zdrowie i życie co najmniej 100 małych dzieci” i za to nie poniesie ŻADNEJ odpowiedzialności, natomiast ten sam Zarząd zwolnił z pracy JEDYNEGO tam lekarza, który ma największą WIEDZĘ i DOŚWIADCZENIE w takim leczeniu. Ten sam Zarząd CZD złożył doniesienie do prokuratury, że dr Bachański „narażał zdrowie i życie dzieci” , bo : nie miał zgody Komisji Bioetyki! Ciekawe… a gdyby taką zgodę miał, to nagle nie narażałby zdrowia i życia dzieci ?? Czyli nie miał zgody – narażał. Miałby zgodę – nie narażał. Mówcie co chcecie, ale to jest wtórny debilizm.

Ale… jest JEDEN malusieńki problem : Prokuratura prowadzi „postępowanie w sprawie”. Doktor Bachański nie jest o NIC oskarżony. Jest tylko „świadkiem w sprawie”. I najważniejsze : NIE MA POSZKODOWANYCH !! Nie ma SZKODY !! Czyli : nie ma winy ! A za fałszywe oskarżenie przez Zarząd Centrum Zdrowia (?) Dziecka podobno grozi grzywna lub 2 lata więzienia. Chętnie się na taki proces przeciwko urzędniczce Syczewskiej finansowo dołożę (a jak bym mógł to bym jej dołożył jeszcze inaczej), bo nie chodzi tylko o doktora Bachańskiego, ale to co ona zrobiła jest „policzkiem” dla wszystkich Polaków.

A teraz wróćmy na chwilkę do tego „pożal się Boże projektu”

7. Zgodnie zastosowaną przez zarząd CZD logiką, z pewnością otrzymali zgodę Komisji Bioetyki (czy też „Komisji Brakuetyki”) na przeprowadzenie tego „napompowanego tylko gorącym powietrzem” projektu. Co to oznacza? Zgodnie z przedstawioną powyżej logiką zwolnienia dra Bachańskiego, oni taką zgodę mają, a więc : nie będą narażać zdrowia ani życia dzieci. NAPRAWDE ???

Jak napisałem powyżej, producent trucizny jaką mają podać tym malutkim dzieciom sam im mówi, że „to się może źle skończyć”, że dzieci MOGĄ BYĆ NARAŻONE na utratę zdrowia czy nawet śmierć!
Czyli, dziecku w Polsce, w najbardziej renomowanym szpitalu, można podać najgorszą truciznę, byle na podanie takiej trucizny zgodziła się grupka ludzi nazwanych Komisją Bioetyki ???

To o co tu do diabła chodzi ? Czy ktoś tam używa głowy czy tylko kieszeni?

Z całą pewnością, po podaniu tej toksyny wystąpią u tych dzieci skutki uboczne. Ja, na miejscu rodziców ŻĄDAŁBYM ukarania tych, którzy, niby w majestacie prawa, naraziliby zdrowie i życie mojego dziecka!

Jestem pewien, że członkowie tej dziwacznej „komisji” będą bezkarni, bo .. pewnie jest takie prawo. To znaczy, że takie mamy prawo??? Czy raczej oni maja takie prawo! Czy to nie powinno być zmienione??? Ale… kto to zmieni? Nie wiadomo jeszcze KTO będzie ministrem zdrowia. Uważam, że nie powinien to być lekarz!

Uważam, że musi być w tym nowym Sejmie ktoś, kto będzie miał odwagę przedstawić ten temat Premier(owi) i Ministrowi Zdrowia, bo tak dalej być nie może, ale będzie… zobaczycie, chyba, że będzie to nagłośnione i jeśli swoje oburzenie UWIDOCZNIĄ OBYWATELE , a to już będzie znacznie trudniejsze . Nagłośnić to w Sejmie może tylko poseł, który będzie chciał naprawdę COŚ ZMIENIĆ w tym bardzo chorym systemie zdrowia. Tak więc, nagłaśniajmy to, ja nie mam „wejścia” do mediów, a te, które wiedzą coś o mnie nie chcą mi pozwolić na wystąpienie, nie jestem posłem, nie jestem celebrytą. Może znajomi Wam posłowie czy celebryci w końcu coś dla Polski będą chcieli zrobić?

Zob:

Dr Aleksandra Niedzwiecki: Leki przeciwnowotworowe powodują… rozwój raka

Dzisiaj utraciłem Ojca

Jak wprowadza się legalizację ludobójstwa szpitalnego

Apel Jerzego Zięby do lekarzy i ludzi dobrej woli

Czym są spowodowane naprawdę skoki poziomu izotopu bizmutu Bi-214?

Chlorek cezu tajnym lekiem na raka?


Prof. Maria D. Majewska: Zatruwanie żywności, leków, kosmetyków. Uwaga na dwutlenek tytanu, kod CI 77891

Brońmy prof. dr hab. Jana Talara

Prof. Maria D. Majewska: Migranci a epidemie

Psychiatria w służbie psychopatów

Prof. dr hab. Maria D. Majewska: Życzenia i …. zagrożenia

Viewing all 107 articles
Browse latest View live